Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi wschodnietriady z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 30081.11 kilometrów w tym 13629.32 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.53 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wschodnietriady.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2011

Dystans całkowity:624.04 km (w terenie 210.00 km; 33.65%)
Czas w ruchu:37:53
Średnia prędkość:16.47 km/h
Maksymalna prędkość:56.40 km/h
Suma podjazdów:4359 m
Maks. tętno maksymalne:180 (100 %)
Maks. tętno średnie:155 (86 %)
Suma kalorii:31233 kcal
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:89.15 km i 5h 24m
Więcej statystyk
  • DST 88.63km
  • Czas 03:41
  • VAVG 24.06km/h
  • VMAX 43.30km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • HRmax 176 ( 97%)
  • HRavg 144 ( 80%)
  • Kalorie 3249kcal
  • Podjazdy 242m
  • Sprzęt Author Traction
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Węgrowa

Niedziela, 30 października 2011 · dodano: 31.10.2011 | Komentarze 0

Do Węgrowa na pierwsze urodziny Tereski. Fajna pogoda, 11 stopni. Dojeżdżam i jest niedosyt kilometrów. Poczciwy Author obleczony w opony Schwalbe Kojak 1.35". Zbieram na szosówkę, mimo tych fatalnych dróg wszędzie!


Kategoria Szosa


  • DST 22.28km
  • Czas 00:59
  • VAVG 22.66km/h
  • VMAX 35.20km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • Kalorie 759kcal
  • Podjazdy 56m
  • Sprzęt Author Traction
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Pruszkowa i z powrotem

Sobota, 29 października 2011 · dodano: 31.10.2011 | Komentarze 0

Miało być z Telką ale zasnęła.


Kategoria Szosa


  • DST 35.68km
  • Czas 01:29
  • VAVG 24.05km/h
  • VMAX 33.90km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • HRmax 160 ( 88%)
  • HRavg 140 ( 77%)
  • Kalorie 1213kcal
  • Podjazdy 54m
  • Sprzęt Author Traction
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pętla szosowa

Niedziela, 23 października 2011 · dodano: 28.10.2011 | Komentarze 0

Zimno, już jesień. Nie chce mi się ale idę. Stary dobry Author na Kojakach 1,35"


Kategoria Szosa


  • DST 149.39km
  • Teren 70.00km
  • Czas 11:21
  • VAVG 13.16km/h
  • VMAX 51.60km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • HRmax 180 (100%)
  • HRavg 151 ( 83%)
  • Kalorie 9973kcal
  • Podjazdy 1573m
  • Sprzęt Intense Spider 29
  • Aktywność Jazda na rowerze

Harpagan 42 - Elbląg

Sobota, 15 października 2011 · dodano: 28.10.2011 | Komentarze 0

W Elblągu od trzech dni pada, no cóż będzie ciężko!
O 6.30 wciąż pada, ciemno, nic nie widać, na mapie ciężko wypatrzeć punkty. Postanawiam zacząć od PK5, tak na rozgrzewkę, ma być łatwo, mam oswoić się z mapą, a po zaliczeniu zrobi się widno.

PK5 – Raczki, wpadamy w depresję - 6.58 wszystko zgodnie z planem.

PK19 – Elbląg Bażantaria, Obelisk Augusta Papau – 7.52. Łapię pierwsze błoto, napęd zaczyna skwierczeć. Mnóstwo wyjeżdżonych śladów, trochę błądzę ale w końcu znajduję tłusty punkt. Pewnie powinienem zostawić go na koniec, wciąż nie mogę oswoić się z mapą.

PK8 – Krasny Las, południowa strona bagna – 8.35. Potworne błoto, na punkt jest z górki, więc jeszcze jako tako się ślizgam, z powrotem już tylko z buta. Błoto jest wszędzie, przestają kręcić się koła. Głupotą było brać fulla!

PK15 – Próchnik, polanka nad potokiem Kamienica – 9.39. Tutaj błądziło bardzo wielu zawodników. Ja trzymam się czerwonego szlaku. Cudowne wąwozy i wijący się potok przeskakiwany kilkukrotnie. Ostatnim razem zawisłem nad potokiem na gałęzi i zapewne bym do niego wpadł gdyby nie pomoc braci. Dziękuję za pomocną dłoń.

PK16 – Kadyny, wieża widokowa – 10.41. Straszliwa wtopa. Punkt był banalny ale skręciłem za wcześnie. Razem z Adamem Wojciechowskim podążamy szlakiem pieszym – pieszo rzecz jasna. Kolejny potok do przeskoczenia i wreszcie punkt.

PK20 – Święty Kamień – 11.19. Łatwo, piękny punkt. Tak powinienem zaliczać je wszystkie ale jakoś nigdy na Harpaganie nie wychodzi!


PK10 – Frombork, wiata przy stawkach – 12.32. Kolejny bardzo błotny dojazd do punktu. Do tego miejsca jestem względnie zadowolony, teraz zacznie się jazda!

PK2 – Glinka, mostek nad Czerwonym Rowem -13.42. Miałem w ogóle nie robić chudych punktów. No ale jak tu ominąć skoro leży na środku? Przecież to oczywisty skrót do drogi krajowej 805 w kierunku PK14. No to jadę. Kilometr za miejscowością Stępień, przyzwoita polna droga zamienia się w błotne grzęzawisko, tutaj ledwo da się iść! Masakra! Po blisko godzinnym spacerze w błocie po ośki docieram do miejsca gdzie powinienem odbić na punkt. Robię to i po chwili zatrzymuje mnie bagienne rozlewisko. Tak na oko woda po kolana. Ja mam jeszcze sucho w butach i wolałbym przy tych marnych 7 stopniach nie napełniać ich wodą. Wycofuję się i szukam następnej przecinki. Jest i to chyba tym razem ta właściwa. Po chwili widzę z daleka świecący lampion. Co z tego skoro oddziela mnie od niego błotno-wodne grzęzawisko. OK., już tu dotarłem więc nie odpuszczę. Zostawiam rower (koszmarny błąd) i wchodzę po kolana w wodę. Dopływam do punktu i widzę dalej cudowną suchutką ścieżkę biegnącą aż do krajówki. Cholera, a mój rower został po drugiej stronie. Wracam i zamiast ponownie przeprawić się z rowerem, to ja postanawiam kolejny kilometr potaplać się w błotnej breji. Na krajówkę wypadam po kolejnych 30 minutach. Załamka

PK14 – Chruściel, wiata przy ścieżce przyrodniczej – 14.38. Przez ostatnie 2 godziny zaliczyłem marne 5 punktów przeliczeniowych. Beznadziejnie pominąłem PK6 (przecież jak już byłem tak blisko, to trzeba było jechać!). Po asfalcie jedzie mi się fatalnie, rower stoi w miejscu od błota, lodowata woda chlupocze w butach, muszę zmienić skarpetki chociaż!!!

PK3 – Młynary, ławeczka przy drodze – 15.31. Jadę strasznie wolno, ze strachu przed błotem wybieram dłuższy wariant asfaltowy, chociaż tym razem na krótszej drodze błota nie ma, o czym informuje mnie jadący z punktu zawodnik. W Młynarach nie daję rady, zatrzymuję się pod sklepem, tradycyjne piwko, woda do bukłaka, szybka kanapka i przede wszystkim zmiana skarpetek. Co za ulga!

PK18 – Weklice, wodospad – 16.49. Po drodze długo się waham czy nie skręcić na pobliskie PK12. Nie wiem jak trudny był sam punkt ale z dzisiejszej perspektywy wydaje się, że dałbym radę. No nic omijam go i w kolejnym błotnym bagienku zaliczam swój ostatni punkt na tym Harpie. Mój biedny rower.

META – 17.51. 40 minut przed czasem, więc nawet jeśli nie PK12, to wcześniej PK6 powinienem był zaliczyć. No nic, nie tym razem.

53 miejsce na 361 uczestników pokazuje wyraźnie moje miejsce w szeregu.


Kategoria Orientacja


  • DST 107.50km
  • Teren 50.00km
  • Czas 06:54
  • VAVG 15.58km/h
  • VMAX 33.20km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • HRmax 176 ( 97%)
  • HRavg 155 ( 86%)
  • Kalorie 5086kcal
  • Podjazdy 332m
  • Sprzęt Specialized Stumpjumper - SPRZEDANY!
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pre-Harp Otwocki - Łucznica

Sobota, 8 października 2011 · dodano: 09.10.2011 | Komentarze 0

Błędy przed PK11 i kąpiel w błotnym kanale. Całą trasę jadę w chlupoczących butach. Robię komplet i wjeżdżam 3min przed limitem. UFF!


Kategoria Orientacja


  • DST 97.01km
  • Teren 40.00km
  • Czas 05:38
  • VAVG 17.22km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 4795kcal
  • Podjazdy 771m
  • Sprzęt Specialized Stumpjumper - SPRZEDANY!
  • Aktywność Jazda na rowerze

Odyseja Ponidziańska dzień 2 - Pińczów

Niedziela, 2 października 2011 · dodano: 09.10.2011 | Komentarze 0

Ciężka noc, rano wszystko boli. Nastawiamy się na relaks ale kończy się jak zawsze. Duża strata na PK1 powoduje, że potem już tylko gonimy. Raczej po sznurku, bez większych dylematów dotyczących trasy. Jedziemy poniżej 6 godzin, co bardzo nas cieszy! Niezapomniany ostatni punkt. Utrzymujemy 12 miejsce w kategorii MM.


Kategoria Orientacja


  • DST 123.55km
  • Teren 50.00km
  • Czas 07:51
  • VAVG 15.74km/h
  • VMAX 56.40km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Kalorie 6158kcal
  • Podjazdy 1331m
  • Sprzęt Specialized Stumpjumper - SPRZEDANY!
  • Aktywność Jazda na rowerze

Odyseja Ponidziańska dzień 1 – Pińczów

Sobota, 1 października 2011 · dodano: 05.10.2011 | Komentarze 0

Odyseja nigdy nie była maratonem gdzie zdobywałem liczące się punkty do Pucharu Polski, ale teraz po wprowadzeniu kategorii „solo”, nawet nie ma o co walczyć!
My trzymamy się z Karolem tradycji i startujemy w kategorii MM. Duże koło wymaga serwisu, więc niestety wybieram się na Specu.

Maraton zaczyna się katastrofalnie
Jeszcze przed pierwszym punktem PK12 gubię licznik! Wracam się i po około 10 minutach ZNAJDUJĘ! Dwunastka dla niektórych nie taka łatwa, bo pomimo naszej straty, w pobliżu punktu wciąż kręci się wielu zawodników nie mogących jej odnaleźć.

Pędzimy polami do PK11. Na asfaltowym skręcie, we Wrocieryzu, rozsypany piasek, duża prędkość, skręcam i leżę! Łokieć we krwi, plecak podarty, jestem lekko oszołomiony i zastanawiam się czy będę w stanie kontynuować jazdę. Zbieram się i biegnę do najbliższej chaty żeby wymyć rękę i ocenić straty. Mogę jechać dalej, straciliśmy kolejne 10 minut. Mija nas Paweł Brudło wytykając spacerowe tempo, ale moje morale jest już bardzo niskie, z łokcia kapie krew.

Dalej piękne PK2, dojazd w tumanach kurzu i pełnym słońcu od strony Przecławka. Wspinaczka wąwozem, Orkanów i od północy do PK3. Tutaj trochę tracimy gdy przedzieramy się do punktu z buta na azymut.

Przed PK4 łapię gumę!!! Zastanawiam się co jeszcze mnie spotka? Jaka siła koniecznie chce abym nie ukończył tego wyścigu? Kolejne 15 minut w plecy!!!

Asfaltowy przelot i PK1, bufet na którym zapominam uzupełnić wodę! Tego punktu bałem się najbardziej ponieważ jest najwcześniej zamykany (o 15.00). Na wszystkich poprzednich Odysejach polegliśmy właśnie na zamkniętych punktach, na które uparcie jechaliśmy! Tym razem priorytetem było – „nie damy się wywieźć na zamknięty punkt!” - i udało się!

Kolejne szybkie asfalty PK5 i PK6 (tu nietypowo jedziemy przez Malżyce i Kostrzeszyn)

PK8. Co mnie miało spotkać jeszcze? Może właśnie to! W Skotnikach zapatrzony w mapę wymuszam pierwszeństwo na skrzyżowaniu równorzędnym i samochód z prawej z piskiem opon zatrzymuje się w niewielkiej odległości ode mnie. Uff, żyję! Wymachuję ręką przepraszam i lecimy dalej. Kończy mi się picie, a sklepu nie widać i mało mamy czasu żeby o nim myśleć. Wyłudzam kilka kropli do bukłaka od sympatycznej pani na punkcie.

PK9, Na szutrowym zjeździe z Winiar Karol łapie gumę – 10minut w plecy!!! Po zaliczeniu punktu nie wytrzymuję i staję w Gackach na piwo! Mamy tylko 2h do zamknięcia mety i ostatnie 4 punkty do zaliczenia.

PK7 w pięknym wąwozie, PK10 atakujemy od południa dzięki czemu zaliczmy cudne podejście szczęśliwie wydeptane przez wcześniejszych zawodników. Zostaje nam 1h i 5min, jeśli nic się nie wydarzy, to zaliczymy komplet i zmieścimy się w czasie!

PK13 i PK14 na szczęście łatwe, choć ten ostatni mocno piaszczysty. 22minuty do zamknięcia mety – damy radę!

META – 7:51:15, Kara - 00:00:00

Na Odyseję jeździmy od Zagnańska w 2008 roku, jeszcze nigdy nie udało nam się zaliczyć wszystkich punktów pierwszego dnia. Dzisiaj pomimo tylu przeciwności daliśmy radę. Na poszukiwaniu licznika, wywrotce i dwóch gumach straciliśmy przynajmniej 40minut! Dawałoby to nam tak okolice 5-6 miejsca! Jesteśmy na 12, a i tak rozpiera nas duma!

WIELKIE DZIĘKI KAROL!


Kategoria Orientacja