Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi wschodnietriady z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 30081.11 kilometrów w tym 13629.32 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.53 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 168628 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wschodnietriady.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 179.69km
  • Teren 100.00km
  • Czas 15:34
  • VAVG 11.54km/h
  • VMAX 54.70km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 183 (101%)
  • HRavg 149 ( 82%)
  • Kalorie 14789kcal
  • Podjazdy 2999m
  • Sprzęt NINER AIR 9 CARBON
  • Aktywność Jazda na rowerze

Izerska Wielka Wyrypa - Lwówek Śląski

Sobota, 17 sierpnia 2013 · dodano: 25.08.2013 | Komentarze 2

Z Izerską, to jest tak, że jak się kończy, to już następnego dnia się na nią czeka! Tak było rok temu, tak jest i teraz. Wspaniały, wybitny maraton na orientację. Wielkie uznanie dla Organizatorów!

A ja, jak zawsze dałem ciała, chociaż tym razem naprawdę mało zabrakło do zrobienia kompletu.

Zaczynam od pętli zachodniej (bo tam jest OS).
PK2, PK4 łatwo, ale już po chwili zaczynają się schody.
PK4 postanawiam zaliczyć od wschodu, niestety drogi na północ od Góry Heleny szybko się urywają i brniemy w trawie i krzaczorach wyższych od nas, spora strata. Dalej PK8 i PRZEPIĘKNY przejazd do PK12. Nastepnie częściowo asfaltem poza mapą, równie urokliwa droga do PK14. Tu, na jednym z najłatwiejszych punktów czeka mnie 20minutowa wtopa. Jest tak głupia, że aż wstydze się o niej pisać - zapominamy. OS gładko, choć pewnie nie najszybciej na świecie.

Z powodu idiotycznego zagięcia mapy, jadę na bufet zamiast na PK10 (przypadkowo ten waiant nie okaże się taki najgorszy). Na bufecie PAMIĘTAJ, najpierw podbij punkt, a potem zajmuj się prowiantem!!!! Spieszę się bo zauważam ten nieszczęsny PK10, dalej na PK9 i tu niespodzianka, spotykam zawodników którzy wyjechali na niego przede mną i to bezpośrednio z bufetu. Dalej PK7, zostaję lekko rażony prądem przy przechodzeniu przez "pastucha". Prąd zakłóca moje fale muózgowe, bo robię 6-5-3 zamiast 3-6-5, a jeszcze PK5 przestrzeliwuję i tracę czas na powrót.

Straty po pętli zachodniej są ogromne, w bazie jestem o 13.40 czyli mam 20min na przepak, żeby wyruszyć na drugą pętlę dokładnie w połowie czasu. Tak się dzieje. Wyruszam na wschód 14.02. Jestem potwornie zmęczony i mam ochotę zaliczać tylko punkty najbliższe bazy i wracać. Ale myślę sobie tak, jest 16 punktów czyli 2 punkty na godzinę i mam szansę na komplet, zobaczymy jak będzie szło.

Na dzień dobry wtopa! Przeczesuję wszystkie skałki w poszukiwaniu PK8, wreszcie jest - 14.35 - SŁABO. Ale PK7 i PK9 są blisko więc o 15.00 mam trzy punkty - DOBRZE! Wjazd na Łopatę od północy okazuje się strzałem w dziesiątkę (a raczej w dwunastkę), świetny wariant. Potem kamienisty, techniczny zjazd, łatwe PK14 i znowu jestem na bufecie. Wymieniam kilka słów z zawodnikami, którzy zaliczają w drugą stronę. Teraz czeka mnie morderczy podjazd do Tarczyna, na szczęście asfaltowy. Czas jest wciąż dobry ale zapasu niewiele, więc bardzo się spieszę, cholernie się spieszę. Tak się spieszę, że ZAPOMINAM ODBIĆ PUNKTU! Nie wiem czy to pośpiech czy sugestia, sprzed paru godzin, że ten punkt mam juz odbity... nie wiem, nie pamiętam. O tym że nie zaliczyłem (formalnie) PK15 dowiedziałem się dopiero po podaniu wyników przez Organizatorów!!!!! Może to i dobrze, że nie zaliczyłem kompletu, bo dopiero wtedy bym się wściekł na siebie za ten bufet! No nic, nieświadomy faktu niepodbicia karty, napieram pod górę do PK16 i jedyne co mnie trzyma na pedałach to fakt, że Ci jadący w druga stronę na pewno musieli zejść z rowerów i podchodzą pod PK12 od południa!

Zjeżdżam do Bystrzycy mało optymalną wąską, zarośniętą dróżką. Dwa razy gleba na schowanych w trawie gałęziach. PK13 łatwe i teraz nadłuższy przelot do PK11. No włąśnie, chyba znowu błąd, trzeba było 10-11-6-4-5 robić, a nie tak jak ja 11-6-10-4-5. Tutaj chyba jednak strata niewielka. Czasu mało, zostają 3 punkty. Lecę do PK1 dookoła. Wspaniała szeroka szutrówka okrąża Leśną Górę i zmierza wprost na punkt. Zaliczam i już wiem, że szansy na komplet prawie nie ma. PK3 wydaje się trudne, zwłaszcza nocą. Może bym jeszcze i dał radę gdybym tak jak Paweł z PK1 pojechał do PK2 skrótem przez rżysko, to chyba dobre 20min oszczędności. Ja lecę asfaltami, bo nie nazywam się Paweł, zaliczam PK2 i z powrotem na skrzyżowaniu w Chmielnie jestem o 21.30. 30 min na zaliczenie PK3 i dojazd do mety - bez szans! Ruszam szosą do bazy. Na mecie bez jednego (jak sądzę) plasuję się na wybitnym 9-tym miejscu.

Niepodbicie bufetu (PK15) poza waleniem się w głowę (coś ty głupku narobił!) na szczęście nie miało konsekwencji w wynikach. Teraz chyba muszę dziękować Bogu, że nie starczyło mi czasu na PK3, bo wtedy konsekwencje byłyby dramatyczne!


Kategoria Orientacja



Komentarze
wschodnietriady
| 09:52 poniedziałek, 26 sierpnia 2013 | linkuj Myślę, że na drugim bufecie, to była raczej ta pewność, że ja już tu byłem i ten punkt zaliczyłem :-)
djk71
| 20:49 niedziela, 25 sierpnia 2013 | linkuj Patrząc na ludzi na bufecie zastanawiałem się ile osób zapomni się odbić... Zawartość bufetu skutecznie odwracała uwagę od punktu...
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa atrza
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]