Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi wschodnietriady z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 30081.11 kilometrów w tym 13629.32 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.53 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 168628 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wschodnietriady.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 177.95km
  • Teren 107.00km
  • Czas 14:26
  • VAVG 12.33km/h
  • VMAX 61.80km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • HRmax 181 (100%)
  • HRavg 145 ( 80%)
  • Kalorie 10494kcal
  • Podjazdy 2609m
  • Sprzęt Intense Spider 29
  • Aktywność Jazda na rowerze

Izerska Zarąbista Wyrypa – Zaręba 2011

Sobota, 20 sierpnia 2011 · dodano: 24.08.2011 | Komentarze 2

Oprócz GENIALNEGO maratonu, znalazłem jedno z najbardziej niesamowitych miejsc w naszym kraju.
W miesiącu masowych ślubów znalezienie noclegu dla rodziny graniczy z cudem. Lubań cały przeczesałem i nic, wreszcie natknąłem się na Farmę na Rozdrożu. Serdecznie wszystkim polecam! Rodzina, która prowadzi to miejsce, stwarza niesamowitą atmosferę, już po kilku chwilach czuliśmy się jakbyśmy mieszkali u najbliższych!
Farma znajduje się w Mikułowej więc czeka mnie jeszcze po 10km dojazdówki w obie strony. Po ubiegłym roku, wiem jednak że nic mnie nie zaskoczy, ani pogoda ani ilość przewyższeń.
Na początku, jak większość wybieram pętlę zachodnią, a na niej kierunek południowy:
W08: Miłe błotko, Paweł Brudło w zasięgu wzroku, nie może być lepiej!
W10: Jeszcze większe błotko, pierwsza gleba z małymi obrażeniami.
W11: Pierwszy lekki zjazd
W13: Jakby nie ta droga na mapie ale z zarośli wyłania się znowu Paweł i wskazuje właściwą ścieżkę.
W14: Lekko przestrzeliłem na południe, odrobinę z buta i już znajduje słupki graniczne.
W12: Piękny zjazd po czeskiej stronie, nie ryzykuję granicznego ścinania na azymut i wybieram pewną drogę przez Bierną.
W09: Jadę od południa, a punkt świeci z daleka bardzo widoczny. Zatem nie błądzę, tylko krótka biego-wspinaczka i przecinam kartę. W drodze do W07 spotykam pierwszego zawodnika robiącego tę pętlę w odwrotnym kierunku. Wynika, że jestem trochę z tylu ale nie za wiele, o ile oczywiście druga część ma podobną skalę trudności.
W07: Popas
W06: Niebieskim i przy torach, tak jak wszyscy. Punkt opisany jako zachodni brzeg stawu, a wg mnie był to brzeg północny (zresztą to bez znaczenia, bo i tak przez 10 minut szukałem punktu na wschodnim brzegu!!!)
W04: Zaliczam piękny polny skrócik w Jerzmankach, a w Gozdaninie nie jako pierwszy wjeżdżam komuś na podwórko.
W03: Troszkę się bałem leśnych dróżek na północ od W04, trasa okazała się być twarda i banalnie prosta. W Białogórze pozdrawia mnie chłop: „Panie, chyba Pan zabłądził, tu koniec świata jest!”. Zostawiam rower na dole i dla sportu wbiegam na szczyt grodziska.
W01: Pierwszy poważny błąd. Zasugerowany przejezdnością szlaku, wyjeżdżam za mocno na północ. Na punkt znowu wbiegam (dla sportu).
W02: Jest łatwo
W05: Jest bardzo łatwo.
ZARĘBA Półmetek. Arek Zapotoczny informuje mnie, że jestem coś około 10 miejsca ale rzecz jasna trudno powiedzieć, bo pętle zachodnia i wschodnia nie są sobie równe. Jest godzina 13.30 czyli 6h 30min od startu, przyzwoicie! Na druga pętlę wyruszam o 13.50. Te tereny pamiętam z edycji 2010. Najpierw będą ostre góry, a potem już spokojniej.
E03: Wspinaczka, na asfalcie mijam zjeżdżającego do bazy Krzysztofa z OGR. On jest bardzo mocny i zawsze był przede mną, oznacza to tylko jedno, ta pętla jest znacznie trudniejsza. Na punkcie spotykam Łukasza Drażana i kogoś jeszcze. Najpierw myślę, że oni tez kończą tę pętle, po chwili okazuje się, że ją zaczynają, tak samo jak ja.
E06: Punkt pięknie położony. Rower na rżysku a ja biegnę z buta.
E13: Znam tę górkę nad Miłoszowem doskonale! Rok temu niedaleko mieszkałem. Jestem przygotowany psychicznie na wspinaczkę. Już, już chciałem zejść i pchać ten rower, kiedy wstyd patrzących turystów wlał we mnie dodatkowe siły. Ja już zjeżdżam (62km/h), Łukasz dopiero podjeżdża, jego partner sporo w tyle.
E10: Nie wygłupiam się i jadę asfaltem przez Czochę.
E14: Na punkcie znowu spotykamy się z Łukaszem
E12: Łukasz jedzie do E09, ja dla odmiany wybieram E12, przyczyną rzecz jasna jest lekki niepokój związany z nieczynnym mostem na E11 i chęć zaliczania go bezpiecznie od wschodu.
E09: Punkt żywieniowy powoli się zwija. Pani tak długo każe czekać na wodę, że kupuję czeskie piwo. Wypijam duszkiem i wstępują we mnie nowe siły!
E11: Obawy mostowe jak przypuszczałem były nieuzasadnione. Mostek choć w postaci szkieletowej, to jednak do przejścia od zachodu. Organizatorzy zapewne by uprzedzili o jego nieprzejezdności. Tu mam w plecy z tym wariantem, bo jednak kółko spore zrobiłem
E08: Szlak trudno przejezdny. Łukasz znowu jest z przodu i pomaga mi znaleźć punkt.
E04: Piwo przestaje działać i zaczyna mi odcinać prąd. Średnia prędkość dramatycznie spada, a i czasu coraz mniej. Modlę się tylko żeby na OS trafić przed zachodem słońca, bo tam zgromadzonych jest aż pięć punktów kontrolnych! Ostatnie dwa zamierzam odpuścić i gnać asfaltem do mety. Tuż przed punktem spotykam trójkę zawodników z Krzysztofem Wiktorowskim na czele. To spora niespodzianka, on ma prawdopodobnie 9 punktów przed sobą i nie ma szans na zaliczenie ich wszystkich w tak krótkim czasie!
E02: 2 batony i dużo picia, odżywam. Jest OS, a słońce wciąż na niebie!
OS1: znaleziony
OS2: Łukasz na mnie czeka. Zgubił licznik, a jazda OS-a bez niego nie jest łatwa!
OS3: znaleziony
E05: już bez kończenia pełnej trasy OSa, na skróty do szosy i na punkt. Łukasz namawia mnie na zaliczanie ostatnich dwóch punktów. Są aż dwie godziny do zamknięcia mety ale robi się ciemno i chłodno. Daje się namówić ale kawałek dalej pękam i wracam do pierwotnego planu – zjeżdżam asfaltem do mety. Jest jeszcze kawał drogi a, ja już nie mam pary!
Asfaltem zjeżdżam do Olszyny – może 4minuty mi to zajęło! Mam olśnienie - to była by głupota nie pojechać przynajmniej do punktu E01, jest przecież po drodze na metę! Droga będzie taka sama, tyle że z odrobina odcinków szutrowych i leśnych.
E01: Przelatuje zatem Olszynę i kieruję się dalej asfaltem do Grodnicy. Stąd do punktu E07 mam najwyżej 10min drogi, mimo to strach przed NKL jest silniejszy, skręcam na Kościelniki i kieruję się w stronę E01. W Kościelnikach błyskotliwie trafiam na kładkę i jestem już po drugiej stronie Kwisy. Przez chwilę panikuję nie mogąc odnaleźć właściwej szutrowej drogi. Dwa razy wjeżdżam komuś na podwórko. W końcu JEST! Odmierzam odległość i bezbłędnie trafiam na punkt.
Meta: 27 minut przed czasem. Punkt E07 zapewne zaliczyłbym nawet pieszo ale nie ma co rozpaczać. Łukasz przyjeżdża równo ze mną z zaliczonym kompletem. Jestem na 10 miejscu!!! Niewiarygodny wynik. Nawet z kompletem punktów zająłbym tą samą pozycję.
Na koniec jeszcze 10km z powrotem do Mikułowej i picie Browaru z Lwówka Śląskiego (najstarszy browar w Polsce 1209r) do 2 rano z Gospodarzami! Pyszności!
Genialny maraton! Będę na nim zawsze!


Kategoria Orientacja



Komentarze
Guliwer555 | 15:26 środa, 14 września 2011 | linkuj Brawo. Ciekawa relacja. Zapraszamy za rok. Będzie bardziej górzyście,trudniej nawigacyjnie no może jakieś os-y. Wstępne plany opanować Zamek Czocha.
djk71
| 04:34 czwartek, 25 sierpnia 2011 | linkuj Miejscówka zacna :-)
Widzę, że zachodnią robiliśmy tak samo (to znaczy Ty szybciej ;-)
W13 - droga i mapka rzeczywiście się nie pokryły, tylko nam Paweł nie wyszedł na spotkanie :-)
Co do jeziorka to też miałem wrażenie, że ten zachód był lekko naciągany ;-)
Gozdanin - podwórko - skąd ja to znam ;-)

Niestety kampania wschodnia bez powodzenia :-( Tobie jak widać poszło znacznie lepiej. Gratulacje :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa umies
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]