Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi wschodnietriady z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 30081.11 kilometrów w tym 13629.32 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.53 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 168628 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wschodnietriady.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 139.56km
  • Teren 80.00km
  • Czas 11:24
  • VAVG 12.24km/h
  • VMAX 47.50km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • HRmax 177 ( 98%)
  • HRavg 148 ( 82%)
  • Kalorie 11307kcal
  • Podjazdy 1036m
  • Sprzęt Intense Spider 29
  • Aktywność Jazda na rowerze

BikeOrient 2010 Łódź

Sobota, 26 czerwca 2010 · dodano: 28.06.2010 | Komentarze 0

Maratony na Orientację w Pucharze Polski są teraz co tydzień! Jeżdżę już praktycznie tylko w czasie zawodów, cały tydzień potrzebuję na odpoczynek i regenerację (głównie tyłka). Tydzień po Grassorze wciąż go czułem.
BikeOrient w 3 etapach jechałem z Karolem. Oczekuję od siebie przynajmniej pierwszej dwudziestki. Z 22 miejsca nie mogę byc zadowolony. Pominięcie 3 PK na II etapie po to, by dać sobie wiecej czasu na etap III, to był zdecydowany błąd logistyczny.

Relacja:

Etap I – Wzniesienia Łódzkie
Szybko dochodzimy do wniosku, że, jak większość, pojedziemy zgodnie z ruchem wskazówek.

PK 24 - dno wąwozu
Jedziemy szybko asfaltem. Bardzo nie lubię tak ostrego tempa na początku, zwłaszcza, że jadę na fullu. Zwalniam i daję się wyprzedzać. Precyzyjnie skręcam w ścieżkę w lewo i za chwilę schodzimy na dno wąwozu. Zawodników jest bardzo wielu, nie mamy zatem żadnych problemów. Nasz kolega Daniel, trzyma się mocno i będzie próbował jechać z nami jak najdłużej, niestety już na drugim punkcie go nie ma.

PK 27 – skrzyżowanie ścieżki ze strumieniem.
Dojazd bardzo prosty, trzymamy się pleców Damiana, który naciska mocno, ale znowu nie aż tak mocno jakbym się tego spodziewał. Punkt ładnie położony, przechodzimy przez strumień i odbijamy karty.

PK23 – cmentarz
Cały czas za plecami Damiana. Pilnuje jednak mapy i skręcam prawidłowo w prawo. Krzyczę do niego ale mnie nie słyszy. Chwilę nam schodzi dotarcie do punktu poprzez zarośla i mur starego cmentarza. Poranna rosa całkowicie moczy mi buty i skarpetki, nie wyschną mi już do końca maratonu.

PK26 – skrzyżowanie przecinek
Marudzimy trochę na cmentarzu, plecy Damiana dawno zniknęły, a ja wybieram trasę asfaltową. Dzięki temu na skraju lasu znowu go doganiamy! Teraz prosto w las ścieżką rowerową, przecinka w lewo i kolejny punkt zaliczony.

PK19 – miejsce biwakowe
Już wcześniej podjęliśmy z Karolem decyzję, że bardziej optymalnie będzie pojechać najpierw do PK 19, a potem do PK20, z uwagi na utrudniony dojazd do tego drugiego od zachodu. Damian pojechał inaczej i spotkamy się dopiero pod koniec pierwszego etapu, na PK20. Przelot do PK19 idealnie-banalnie, na punkcie meldujemy się szybciutko. Bufet, z którego nie korzystamy.

PK22 – obniżenie terenu
Zjazd asfaltem, chwila nieuwagi i po lewej stronie widać szkołę… ups, przejechaliśmy. Wracamy, chcemy przedzierać się przez gospodarstwo żeby dotrzeć do ścieżki widocznej na mapie za zabudowaniami, ale w końcu znajdujemy piękną autostradę idącą bezpośrednio od szosy. Pod lasem spotykamy zawodnika, który szuka punktu od przeciwnej strony. Nie znalazł, więc dalej pakuje się w ewidentnie złym kierunku. Ja jestem dziwnie doskonale zorientowany i jadę na punkt jak po sznurku. Znajduję i wołam kolegę zdezorientowanego.

PK18 – PK14 – odcinek specjalny
Dojazd bez problemu. Na odcinku wzmożona uwaga i obserwacja mapy, średnia spada drastycznie. PK18 znajdujemy szybko, czuję się pewniej po odnalezieniu punktu. Tłumy jadące z przeciwka podpowiadają usytuowanie PK17. Jest! Teraz trochę błądzimy, na szczęście wiemy, że PK16 jest za asfaltem, więc nie patrząc na odcinek jedziemy do skrzyżowania. Teraz znowu wzmożona czujność, skręcam w prawo przed żwirownią i po chwili znajdujemy PK16. Kolejne info od nadjeżdżających – PK15 jest na szczycie górki. Jedziemy skracając nieco krętą drogę wytyczoną na mapie. Odnajdujemy szczyt górki wraz kilkoma kolegami, niestety punktu nie ma. Błąkamy się góra-dół, lewo-prawo, nic. OK, to nie ta górka, odnajduję drogę, która dalej pnie się pod górę, teraz już wiem, że jestem na właściwym szczycie, niestety punktu jak nie było, tak nie ma! Doganiają nas kolejni zawodnicy, informacja, że punkt znajduje się na szczycie była błędna! PK15 znajdujemy nieco niżej przy drodze. Oj kiedy wreszcie nauczę się słuchać tylko siebie i mapy! Teraz już długa prosta, przecinamy kolejny asfalt i w miarę łatwo odnajdujemy PK14 (straszyli, że z tym punktem będziemy mieć najwięcej problemów!).

PK20 – szczyt wzniesienia
Teraz szybki przelot asfaltem i straszliwa wtopa! Tablica w lewo na Buczek, to skręcamy (nie dbając, że znak drogowy pokazuje ślepą uliczkę). W rezultacie przedzieramy się przez ledwo widoczną polną miedzę od południa zamiast gładko kawałek dalej jechać asfaltem. Tragedia i żal własnej głupoty. Na punkcie dogania nas Damian, hm chyba wybrał mniej optymalny wariant, bo przy jego mocy w nogach powinien być już na mecie!

PK25 – dawna żwirownia
Asfaltowy przelot. Znowu mnie kusi i atakuje od południa, co czyni naszą trasę dłuższą i bardziej wyboistą. Mijamy jadącego z przeciwka Damiana, który rzecz jasna jest już przed nami.

PK21 – dno wąwozu
Kolejny długi, łatwy przelot. Karol dzieli się z zawodnikiem dętką (ja mam 29”). Na szczęście ma dwie, bo kilka godzin później sam złapie flaka. Bezbłędna decyzja na skrzyżowaniu z asfaltem i tym razem Karol, ścieżką w głąb wąwozu odnajduje punkt.

Etap II
Na metę I etapu wjeżdżamy po 5h jazdy. Aż 14 minut marudzimy, odpoczywając, posilając się batonami i uzupełniając bukłaki.
Poganiam Karola i jedziemy. Zamiast zaliczyć całe południe mapy, to zaczynamy od PK13, a do PK9, 12 i 3 już nie wrócimy. Ten karygodny błąd logistyczny kosztował nas przynajmniej 2 miejsca na mecie. Na dziesięć punktów II etapu, które zaliczyliśmy, dwa były naprawdę ciekawe.

PK8 – brzeg bagna
Konkretne jezioro bagienne. Dotrzeć na jego brzeg nie było łatwo, a potem jeszcze trzeba było tym brzegiem pospacerować w poszukiwaniu punktu.

PK10 – zagłębienie terenu
Zamiast myśleć, to łaziliśmy po terenie, który opuszczał się w dół. Dopiero po dobrych 10min łażenia, eureka - punkt jest na szczycie, w wielkiej dziurze. Punkt całkowicie niewidoczny, genialna lokalizacja!

Etap III
Wracamy zatem na przepak bez zaliczenia trzech punktów, uzasadniamy to tym, że będzie więcej czasu na etap III. Ja jednak czuję Grassora, wyjeżdżam na trasę bez entuzjazmu, punkty rozrzucone bardzo daleko i trasa znowu dosyć jednoznaczna.

PK30 – skraj lasu
Dojazd łatwy – czerwony szlak pieszy. Tuż przed skrętem w las Karol łapie kapcia. Biorę od niego kartę i ruszam w poszukiwaniu punktu. Teren ze sporymi wzniesieniami. Dojeżdżam do linii energetycznej i wiem, że jestem za daleko. Wracam i przechodzę obok miejsca gdzie jak sądzę powinien być punkt. Ale dlaczego nie sprawdzam czy go tam rzeczywiście nie ma? Kawałek pola, brak ścieżki… zamiast sprawdzić jadę dalej na południe gdzie spotykam innych zawodników. Pochylamy się wspólnie nad mapą i tłumaczę gdzie powinien być punkt, wskazując miejsce gdzie przed chwilą byłem. Ruszamy tam razem i rzeczywiście punkt jest na swoim miejscu! Dzwoni Karol, zmienił dętkę i zdążył się posilić.

PK29 – szczyt wzniesienia nad wyrobiskiem
Postanawiamy odpuścić PK33, normalnie nigdy bym tego nie zrobił. Czy to zmęczenie, czy namowy Karola, jedziemy do PK29. Wzniesienie i punkt odnajduję bezbłędnie

PK32 – skrzyżowanie drogi i strumienia
Wyczuwam opory Karola ale jedziemy do PK32, dojazd i sam punkt bardzo łatwe.

PK37 – willa
Dosyć przypadkowo decydujemy się na dojazd od wschodu. Rozwiązanie na pewno najkrótsze chociaż nie wyglądało na najłatwiejsze. Na punkcie jest drugi punkt żywieniowy, uświadamiam sobie jak jestem głodny i łakomie pochłaniam kawałki arbuza i bananów. Karol proponuje ostatni punkt 31 i zjazd na metę. Chociaż mamy prawie 2 godziny czasu zaczynam przychylać się do tej propozycji. To Grassor tydzień temu wyssał ze mnie siły i ambicję.

PK31 – pomnik
Długi asfaltowy przelot krajową jedynką. Patrzę na upływający czas i mijane kilometry, czuję kolejny popełniony błąd. Mogliśmy spokojnie zaliczyć przynajmniej jeszcze jeden punkt. Pomnik leży przy niebieskim szlaku, odnajdujemy go bezbłędnie. Teraz pozostaje tylko szybki przelot na metę.

Finiszujemy 35 min przed czasem zaliczając 21,5 na 28 punktów przeliczeniowych. Kiedy wreszcie przestanę bać się upływającego czasu i wpadnę na minutę przed zamknięciem mety jak Daniel Śmieja w tej edycji? Spokojnie i bez wysiłku mogliśmy zrobić od 1 (III etap) do 1,5 (II etap) punktu więcej. Dałoby to nam 19, satysfakcjonującą pozycję. A tak, muszę zadowolić się miejscem 22 w open i czekać na bardziej punktodajne maratony w Pucharze Polski.

Tegoroczny BikeOrient znowu podniósł poprzeczkę organizacyjną. Bardzo bogate zestawy startowe, dwa punkty żywieniowe na trasie, śniadanie przed i ognisko z kiełbaskami po maratonie oraz kapitalna atmosfera nie maja sobie równych. Za to zdecydowanie mniej atrakcyjne były tereny. Długie i banalne przeloty na etapie I i III były nużące. Wybór punktów niemal jednoznacznie narzucał kierunek jazdy, co przypominało bardziej maraton szosowy niż na orientację. Bardzo brakowało mi zeszłorocznych przepraw przez rzekę, czy trudniejszych nawigacyjnie odcinków.


Kategoria Orientacja



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa nicop
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]