Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi wschodnietriady z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 30081.11 kilometrów w tym 13629.32 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.53 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 168628 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wschodnietriady.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 144.71km
  • Teren 100.00km
  • Czas 08:37
  • VAVG 16.79km/h
  • VMAX 47.00km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Kalorie 8241kcal
  • Podjazdy 743m
  • Sprzęt Specialized Stumpjumper - SPRZEDANY!
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kujawia Orient 2010, Więcbork czyli jak zostałem Kujawiakiem!

Poniedziałek, 5 lipca 2010 · dodano: 05.07.2010 | Komentarze 0

Zaliczone wszystkie 15PK w limicie czasu; przejechane 144,71km na 140 podawane przez Organizatorów oraz zajęcie 8 miejsca (pierwszy raz w top 10 w Pucharze Polski) uprawniaja mnie do nadania sobie tytułu KUJAWIAKA 2010!

Do Więcborka jedziemy w piątek, miejscowość turystyczna pięknie położona nad jeziorami. W sezonie nie jest łatwo o nocleg. Jeden z ośrodków dysponuje wolnym domkiem na weekend. Przyjeżdżamy koło północy, domek w stylu peerelowskim, ciasny zaniedbany ale przynajmniej jest czysto.
Daniel dojeżdża rano z kolegą, wyjechali o 2 i nie spali całą noc. Orientacyjna cykloza dopadła go już całkowicie i zaczyna zarażać innych. Pożyczam mu swojego zimowego Authora, co i tak źle się dla niego skończy.

O 8.30 trafiam na start, nie będzie nas zbyt wielu ale jest czołówka z Panami B. i Danielem Śmieją na czele. Rozdanie map przebiega dosyć zabawnie. Organizatorzy nie znają skali mapy! Wg ich słów jest to 1:50 tys. Pomniejszona 3-krotnie na xero! Nieźle!

Faktycznie mapa fatalna, dziwne kolory i mikroskopijna skala. Mamy do zaliczenia 15 punktów w 9 godzin. Na południu punkty są bardzo gęsto rozłożone, zatem ruszam właśnie tam.

PK1 – samotna wierzba nad stawem
Podobają mi się bardzo konkretne opisy punktów. Droga jest prosta, ale błądzę nie czując jeszcze mapy. Mapa jest niezdefiniowana więc wyznaczam „wzorzec centymetra” czyli ustalam ile metrów ma 1 cm mapy, wychodzi jakieś 750m. Wylatuję na szosę 241 i jadę nią do Zabartowa. Dalej na Pęperzyn i prosto na punkt. Dojeżdżając do PK1 widzę Pawła Brudło, który oddala się od wierzby. Skoro go widzę, to chyba też musiał trochę błądzić!

PK2 – drzewo na skraju lasu, pod linią energetyczną
Wypadam z szutrów ki na asfalt i widzę lasek na wzniesieniu gdzie znajduje się punkt. Ale jak tam dotrzeć gdy dokoła pola? Wbijam się w dróżkę biegnąca na południe, przecinam linię energetyczną i „przecinką” w łanie zboża docieram pod górę na punkt.

PK4 – skarpa na brzegu jeziora
Zjeżdżając z PK2 mijam pociąg złożony z 4 zawodników, już po chwili doganiają mnie na asfalcie. 140km przede mną więc nie próbuję nawet wejść na koło, trzymam swoje tempo i jakość nawigacji. Już po chwili peleton staje na rozwidleniu dróg i przygląda się mapie. Mijam ich i jadę swoje, 500m dalej, pociąg ponownie mnie wyprzedza. Chciałbym żeby nawigacja była trudniejsza, wtedy zobaczylibyśmy wyniki na mecie. PK4 gładko w lesie nad jeziorkiem. Pociąg ma już sporą przewagę

PK5 – plaża; stojąc twarzą do jeziora – po lewej stronie
Ach te wyczerpujące opisy…. Dojazd prosty znowu mijam wracający już z punktu pociąg, trochę się dziwię, bo ja na następny punkt wytyczyłem sobie inna drogę. Na plaży siedzi pani na leżaku i kieruje wszystkich do drzewa na którym jest punkt. Sympatycznie!

PK6 – stara wierzba.
Wybrałem dojazd po lewej stronie jezior, niebieskim szlakiem pieszym. Zdecydowanie najkrótsza droga i jak się okazało wspaniale przejezdna. Przy gospodarstwie znowu pociąg wyjeżdżający z punktu, moja strata zdecydowanie zmalała, to był dobry wybór. Niestety wszystko trwonię w poszukiwaniu wierzby. To jednak ich trasa, choć dłuższa, wpadała prosto na punkt, ja niestety nie miałem szczęścia i właściwe drzewo znajduję dopiero po kilku minutach.

PK7 – drzewo na rozwidleniu ścieżek
Dojazd prosty, żółtym szlakiem pieszym.

PK8 – drzewo naprzeciw pomostu
Wyjeżdżając z PK7 spotykam Adam Wojciechowskiego z Waypointrace. Wiem, że za chwilę mnie dogoni i wyprzedzi, no cóż, taki los emeryta. Długo się waham czy jechać bezmyślnie asfaltem do dalej położonego PK9, a dopiero potem robić PK8 czy na odwrót. Decyduję (chyba jednak błędnie) zaliczyć najpierw PK8. Bardzo jestem ciekaw który wariant wybierze Adam. Bez względu na to i tak spotkamy się po drodze. Na obranej przeze mnie drodze Kujawia Orient, to był jedyny możliwy dylemat wyboru kolejności zaliczania punktów. Mam wrażenie, że maraton na orientacje powinien zawierać znacznie więcej wariantów i różnorodnych kombinacji zaliczania punktów, inaczej staje się zwykłą szutrową ściganką z chwilami postoju na odbicie karty. Bezbłędnie trafiam nad jezioro drogą od południa. Po chwili wyłania się pomost, a naprzeciw niego stoi drzewo z PK8

PK9 – nad ławką
Szuterek na wschód w stronę PK9. Mijam Adama (jego strata jakby lekko się zwiększyła), pyta na który punkt teraz jadę. PK9, no to będę cie gonił, mówi. Wiem, wiem, będziesz gonił i za chwilę przegonisz. Nudna piaszczysta droga na PK9. Rozmyślam tak intensywnie, że zaliczam glebę ryjąc w piachu. Lekkie otarcie skóry pod kolanem, nic groźnego. PK9 ładnie położony, zostawiam rower i zbiegam po skarpie do drzewa nad ławką. Wyjeżdżając do głównej drogi uśmiecham się do Adama, już mnie prawie ma.

PK10 – dąb na skraju lasu
Wracam tą samą drogą. Z przeciwka nadjeżdża Piotr Buciak, który robi pętlę w odwrotnym kierunku i krzyczy do mnie, że PK10 stoi w złym miejscu! Mam czas tylko odpowiedzieć OK, dzięki i zaczynam dumać. Ciekawe gdzie jest punkt i jak go odnajdę, bo nie mam telefonu do organizatora. Na asfalcie jedzie z przeciwka kolejny zawodnik! Ustawiam się po lewej strony i zwalniam, tak aby mieć dłuższą chwilę na wypytanie go o szczegóły. Pytam czy PK10 jest w złym miejscu, a on na to: - nie, punkt jest dokładnie tam gdzie na mapie! Zgłupiałem kompletnie. Jeśli Piotr mówi, że coś jest nie tak, to nie może przecież być inaczej! Wjeżdżam do lasu i precyzyjnie odmierzam metry do przecinki w lewo. Zaczyna się zakręt, to już tutaj powinienem skręcić, jest droga. Jednak licznik wskazuje za mało, jadę dalej, jest druga ścieżka w lewo, skręcam i dojeżdżam na plażę. Tłumy wczasowiczów uświadamiają mi jak jest gorąco, z przyjemnością bym się wykapał. OK., tutaj nie ma co szukać PK, to pewne. Dojeżdżam do jeziora i skrajem lasu wracam na południe. Myślę sobie, pierwsza przecinka i musi być punkt. I jest! Dokładnie tak, jak na mapie. O co chodziło Piotrkowi? Wyjeżdżam na asfalt w miejscu gdzie chciałem skręcić po raz pierwszy. Mam zatem kolejne 5 minut w plecy bez sensu. Rozglądam się ale Adama nie widać, dziwne.

PK11 – podwójne drzewo
Sympatyczny szutrowy przelot do PK11. Nareszcie trochę lasu i cienia, upał zaczyna dawać się we znaki. Skończyło mi się picie w bukłaku i zaczynam myśleć o jakimś sklepie. Najbliższe miejsce na trasie, to wieś Witkowo przed PK12. Dojeżdżam do mostku pomiędzy jeziorami, to tu trzeba szukać punktu. Czerwone kółko na mapie sugeruje miejsce po lewej stronie, biegam zatem we wszystkie strony szukając podwójnego drzewa. Mija trochę czasu zanim znajdę właściwe drzewo oczywiście po prawej stronie!

PK12 – drzewo nad brzegiem rzeki
Teraz długi przelot z tankowaniem w Witkowie. Przejeżdżam całą wieś, jednak sklepu nie ma, wreszcie widzę chłopa i pytam. Najbliższy sklep 5km stąd, ale oferuje mi wodę ze studni. Nabieram pełno do bukłaka i uzupełniam tabletkami Isostara. Po chwili żałuję, że nie polałem się cały tą wodą. Do PK12 ruszam na skróty przez las. Droga mocno piaszczysta i często schodzę z roweru. Odcinek jednak wyjątkowo krótki i zaraz docieram do głównej szutrówki. Kilkadziesiąt metrów dalej rzeka i kolejny punkt zaliczony.

PK13 – przepływ, stara wierzba przy kanale
To chyba najpiękniejszy odcinek na całej trasie. Wybrałem krótszy wariant, ścieżką na północ od jeziora Mochel. Tam czekały mnie błotniste drogi, dziurawe kładki i cudowny wąwóz. W lesie spotykam lekko zagubionego zawodnika, któremu wskazuje precyzyjną drogę do wąwozu. On zaś uświadamia mi że PK13 leży na skrzyżowaniu torów kolejowych i rzeczki, że żadna droga tam nie prowadzi. Już lekko wyjeżdżona trasa w pokrzywach prowadzi do kanału, teraz pozostaje znaleźć wierzbę po jednej ze stron. Nie jest to łatwe gdyż nasyp kolejowy dosyć stromy. Zostawiam rower i wspinam się. Jest drzewo, jest punkt. PK13, to zdecydowanie najbardziej atrakcyjne PK całego maratonu.

PK14 – brzoza na skrzyżowaniu
Najprostsza droga byłaby po torach, ale jechać się nie da więc szukam innego rozwiązania. Po wyjściu z lasu jest droga przy torach, która się urywa oraz droga wzdłuż lasu której nie ma na mapie. Wybieram tą pierwszą licząc, że się nie urwie i doprowadzi mnie do asfaltu na południu. Niestety droga kończy się gospodarstwem, jeszcze chwilę nawołuje gospodarzy ale w taki upał nikt nie zamierza chyba wychodzić na dwór na spotkanie z nieznajomym. Jest jeszcze jedna droga na wschód do innego gospodarstwa. Ryzykuję i mam więcej szczęścia. Młodzież na podwórku informuje mnie, że jest przejazd na drugą stronę. Szybko dojeżdżam do asfaltu i jestem już w Starej Cerkwicy. Przed punktem znowu mijam piękne kąpielisko na jeziorem Brzuchowo. Brzozy takie cieniutkie, że przestrzelam, dojeżdżam do krawędzi lasu i cofam się, odnajdując wreszcie punkt na chudej brzózce.

PK15 – dąb; stojąc frontem do pałacu
Zostały mi dwa punkty, dwa najdłuższe przeloty i dwie godziny do zamknięcia mety. Droga jest jednoznaczna – szlak Rycerza Bossuty . Patrzę uważnie na uciekające minuty, docieram do Komierowa, wiem, że nie zrobię błędu z BikeOrientu, mam jeszcze mnóstwo czasu! Opuszczony pałac, ile takich pięknych miejsc rujnuje się w naszym kraju! Wydaje mi się, że punkt nie wisiał na dębie, tylko na jakimś innym drzewie, ale to już nieistotne.

PK3 – kaplica (uwaga: podaj dokładną datę powstania obozu w Karolewie)
Ten element krajoznawczo-historyczny odczytałem dopiero przed samym PK3. Dojazd długi, szybki, asfaltowy

META
8h 38min 45s
Zająłem 8 miejsce (pierwszy raz w pierwszej 10 w Pucharze Polski). Adam przyjechał na 10 pozycji tuz przed zamknięciem mety. Jak mówił, szukał bezskutecznie PK10, po czym zadzwonił do organizatorów, którzy potwierdzili błędna lokalizację tego punktu. Czyli dokładnie to samo co mówił Piotr Buciak.

Jestem w szoku, to świadczy jedynie o tym jak odmiennie patrzymy i czytamy mapę. Topograficznie względem przecinek i ścieżek punkt był zlokalizowany dokładnie tak jak na mapie. Nie zgadzały się natomiast odległości (myślę, że nie tyle błędnie narysowany jest punkt, co sama mapa zawiera błędy w tym miejscu). Przez to ja oraz m in. zawodnik, którego spotkałem na trasie trafiliśmy na PK10 bezbłędnie, natomiast wytrawni orientaliści tacy jak Piotr czy Adam nie mogli zupełnie znaleźć punktu, bo nie był on precyzyjnie tam gdzie na mapie (Piotr zajął przez to dopiero 5 miejsce).
Daniel Pakulski na moim Authorze przyjeżdża 10 minut po mnie... bez siodełka! Pękła mu śruba mocująca siodło do sztycy i po zaliczeniu 7 punktów musiał na stojąco zjechać do mety. To jeszcze raz potwierdza, że Daniel musi kupić sobie 29era!

Impreza bardzo udana, jak widać nawet skromnymi środkami można zorganizować ciekawy maraton. Z pewnością można dopracować punkty tak, aby wycisnąć więcej z ciekawych terenów Krajeńskiego Parku Krajobrazowego. Mam nadzieję, że Kujawia Orient na stałe zagości w Pucharze Polski, jako impreza mocno punktodajna z uwagi na małą liczbę uczestników :-)


Kategoria Orientacja



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa empot
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]