Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi wschodnietriady z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 30081.11 kilometrów w tym 13629.32 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.53 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 168628 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wschodnietriady.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 82.14km
  • Teren 70.00km
  • Czas 09:04
  • VAVG 9.06km/h
  • VMAX 56.60km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • HRmax 176 ( 97%)
  • HRavg 142 ( 78%)
  • Kalorie 8529kcal
  • Podjazdy 1838m
  • Sprzęt Intense Spider 29
  • Aktywność Jazda na rowerze

Łemkowski Orient

Sobota, 28 sierpnia 2010 · dodano: 30.08.2010 | Komentarze 0

Kolejny kapitalny maraton na orientację zorganizowany przez ekipę BikeOrient! Zakochałem sie w tamtych terenach i ludziach.
MAPA

W piątek po południu trasa krakowska nadzwyczaj pusta i przejezdna! Agroturystyka „Pod Kornutami” (polecam!!!) w miejscowości Bartne, 4km od Bodaków gdzie znajduje się baza maratonu. Dojeżdżamy około 22.00, jest ciepło ale deszczowo, coś zbliżonego do Izerskiej Wyrypy . Pytamy gospodarzy czy okoliczna rzeczka nie wylewa?
Maraton organizowany jest przez ekipę Bike Orient więc zapowiada się ciekawa przygoda. Nie spinam się za bardzo gdyż maraton nie jest wliczany do Pucharu Polski.

Start – 9.00
Tuż po rozdaniu map zaczyna ostro padać. Jest jednak około 20 stopni, więc nie przeszkadza mi to zbytnio. Mapy świetnie przygotowane. Format A3, jednostronne, świeżo aktualizowane, dostępne folie zarówno na mapę jak i na kartę startową – pełen profesjonalizm. Z ważnych rzeczy należy dodać, że opisy punktów nie są zgrupowane w legendzie mapy, tylko umieszczone bezpośrednio przy punktach. W związku z tym nie trzeba ciągle przekładać mapy aby przeczytać opis punktu. W ciągu całego maratonu przekładałem mapę tylko 2 razy!

PK5 Skrzyżowanie dróg – 9.30
Zostałem trochę na starcie żeby lepiej poznać mapę. Zaczynam od gór, chce najtrudniejsze punkty zrobić na początku oraz dojechać do Odcinka Specjalnego jak najszybciej, bo tak SA zgromadzone Az trzy punkty na niewielkiej przestrzeni. Wspinam się asfaltem, a później szutrówką. Obok mnie dwóch zawodników na rowerach i dwóch pieszych. Wszyscy trzymają się głównej drogi i skręcają na wschód. Przedziwne czytanie mapy… ja przecinam strumień i jadę prosto na północ wąską dróżką. Później odbijam na wschód i bezbłędnie odnajduję PK5. Jak się później okaże tylko nieliczni go znaleźli, podobno kilka osób szukało go 4 godziny bez skutku! To właśnie dlatego takie punkty trzeba zaliczać na początku ze świeżymi siłami i umysłem.

PK7 brzeg potoku – 10.50
Chciałem przebić się szybko do zielonego szlaku pieszego, który prowadził prosto na punkt. Niestety, jak to w górach, droga która najpierw idzie na wschód, za chwile skręca i biegnie na południe… A tu jeszcze jakieś autostrady porobili, których rzecz jasna w ogóle nie ma na mapie. Jadę zatem na południe, bo droga piękna, twarda i szeroka. Myślę sobie, że najwyżej dojadę do żółtego szlaku i nim będę się wspinał do zielonego. Niestety po jakichś 4km droga się kończy, pozostaje mi off-roadowe podejście na azymut do zielonego z rowerem na plecach. Na szlak wchodzę dokładnie na wysokości Rezerwatu Kornuty, moim oczom ukazują się cudowne skały piętrzące się tutaj w dużych ilościach. Zakumałem też nazwę mojej agroturystyki – „Pod Kornutami”! Zielony szlak jest rewelacyjny do rowerowania, jak tu pięknie! PK7 znajduję łatwo, chociaż potoku nie ma (zostaliśmy o tym uprzedzeni przez Orgów)

PK10 ambona – 12.00
Zielonym do końca i przesiadka na czerwony. Na mapie poziomice wyglądają złowrogo, w rzeczywistości cudowny szybki i bezpieczny zjazd. Na końcu potworne błoto, zapadam się po kolana. Wreszcie przecinam asfalt w Bartnem i dalej czerwonym pieszym trasa z bajecznymi widokami na Beski Niski. Wymyśliłem sobie chytry plan, żeby nie tracić wysokości, do PK10 postanawiam dotrzeć od płn.-wsch., szerokim szutrem, który urywa się na mapie gdzieś w okolicy. Odbijam zatem na wschód z czerwonego i pędzę z góry z prędkością w okolicach 40km/h. Droga dokładnie jak na mapie urywa się i ostatni kilometr znowu z buta, bardzo zarośniętą drogą przez las. Wychodzę na łąkę i w oddali widzę drzewo-ambonę z lampionem. To chyba był całkiem dobry wariant.
PK10 - ambona


PK6 krzyż przydrożny – 12.28
Łąką zjeżdżam do Wołowca i wpadam na żółty Winny Szlak Rowerowy. Nie wiem skąd ta nazwa, ale szlak jest genialny! Jadąc przecinam kilka razy rzekę Zawoję. Kamieniste dno rzeki jest przejezdne, a wodę mam na wysokości połowy koła. Buty już i tak miałem mokre ale teraz po wyjechaniu z lodowatej rzeki jest mi niemal gorąco w stopy. Punkt bezpiecznie wisi przy drodze.

PK13 szczyt wzniesienia – 13.15
Za PK6 szlak winny nie zmienia swojego charakteru, jednak tym razem rzeczka nieco większa – to Wisłoka. Kolejne przejście, tym razem wpław po pas. W miejscowości Czarne zapada decyzja co robić: czy najpierw zaliczam OS, a potem wracam do PK13 i dalej do PK15, czy też jadę do PK13 potem OS, a o PK15 zapominam. Patrząc na zegarek i umiejscowienie PK15 na mapie, wybieram drugi wariant. PK13 znajduje bez kłopotów, tyle że górka wysoka i trzeba z buta.

Odcinek Specjalny – 13.55 – 15.15
Odcinki Specjalne, to nie jest mój mocny punkt. Zaczynam nietypowo, bo od zachodu, gdzie dojechałem asfalto-szutrem, tracąc sporą różnicę wysokości. Od początku schody, najpierw nie trafiam na „ząbek” widoczny na mapie i znowu muszę poruszać się na azymut pod górę. Znajduję PK1. Zaczyna się poważna burza. Leje niemiłosiernie i gwałtownie spada temperatura. Zaczynam czuć zmęczenie, choć to dopiero 40km! Las jest bardzo gęsty i poprzecinany wieloma drogami, których nie ma na mapie. Pomimo to dość łatwo odnajduje PK2, tuż za szczytem górki. Przed wyjazdem z lasu mylę drogę i jadę prosto za daleko. Wracam, odnajduję właściwą i wyjeżdżam z lasu. Teraz odcinek prowadzi jego skrajem, punktu nie widzę. Za strumieniem mam polaną zjechać do asfaltu, tam jest koniec odcinka, ale wciąż nie widzę PK3. Łąka ma spore nachylenie więc jeżdżenie tam i z powrotem kosztuje mnie wiele sił. Wreszcie odpuszczam, nie znajduję trzeciego punktu i jadę dalej do PK9. Wg Orgów punkt był na skraju lasu tuż przy wyjeździe, oznacza to tylko tyle, że koło niego przejechałem i go nie zauważyłem. Szkoda, to jednak spory błąd, nie powinienem był odpuszczać!

PK9 cmentarz wojenny – 16.00
Zimno przeraźliwe, na asfalcie zatrzymuję się i na przystanku zakładam na siebie wszystko co miałem w plecaku. Kurtka trochę pomogła ale nie na zjazdach. Jak się później okazało temperatura spadła o 10 stopni! Asfalt do Gładyszowa i dalej pod górę szlakiem krajoznawczym na cmentarz niemiecki. Cmentarze są w niesamowitym stanie. Zadbane, ogrodzone murem z kamienia, często z wielkimi pomnikami i tablicami pamiątkowymi. Spotykam kilku zawodników, to praktycznie pierwsi uczestnicy, których widzę od początku rajdu!

PK8 cmentarz wojenny – 17.15
Deszcz, zimno i spojrzenie na zegarek ułatwiają decyzję. PK12 nierealne, jadę zatem do PK8, by jeszcze mieć szanse na łatwe PK11 i PK14. Główna droga 977 i serpentyny na Przełęcz Małastowską. Pokonuję 300m przewyższenia w pionie. Na przełęczy odbijam na Przysłup i dalej jest pod górę! Wreszcie skręcam w stronę punktu ale nigdzie nie widać oznaczeń szlaku krajoznawczego. Jadę na ślepo główna drogą i dopiero po chwili orientuję się, że droga wyprowadziła mnie w pole! Dlaczego znowu nie patrzyłem na kompas? Wracam i na punkt próbuję dostać się skrótem. Odnajduję nawet szlak ale zamiast pojechać w prawo, ja jadę nim w lewo dalej na północ. Dżizas! Tracę kolejne 30 minut zanim odnajduję wielki cmentarz wojenny.

Meta – 18.03
Pomimo tej głupiej straty, mam jeszcze czas, żeby pojechać do PK11, ale zjazd z Przełęczy (tutaj Vmax = 56,6km/h) zmroził mnie na kość. Czuję się sztywny jak sopel lodu, nie mam siły pedałować. Ponieważ miałem się nie napinać, postanawiam zjechać na metę godzinę przed czasem, z zaliczonymi zaledwie 9 punktami kontrolnymi, co i tak daje mi 5 miejsce.

Maratony na orientację w górach, rządzą się swoimi prawami. Dziesiątki leśnych dróg nienaniesionych na mapie, różnice wysokości, gwałtowne zmiany pogody, to wszystko powoduje, że trzeba analizować mapę znacznie częściej niż w przypadku maratonów nizinnych. Beskid Niski oraz jego mieszkańcy dają kapitalne możliwości uprawiania kolarstwa górskiego. Wkrótce tu wracam, na rower i na rydze. Po raz pierwszy skorzystam z tej samej oferty agroturystycznej!


Kategoria Orientacja



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa erwon
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]