Info
Ten blog rowerowy prowadzi wschodnietriady z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 30081.11 kilometrów w tym 13629.32 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.53 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 168628 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2015, Sierpień5 - 2
- 2015, Czerwiec3 - 0
- 2014, Luty4 - 0
- 2014, Styczeń7 - 0
- 2013, Grudzień2 - 0
- 2013, Listopad4 - 0
- 2013, Październik5 - 0
- 2013, Wrzesień5 - 0
- 2013, Sierpień9 - 2
- 2013, Lipiec7 - 3
- 2013, Czerwiec8 - 5
- 2013, Maj8 - 0
- 2013, Kwiecień8 - 0
- 2013, Marzec4 - 0
- 2013, Luty7 - 0
- 2013, Styczeń8 - 1
- 2012, Grudzień4 - 0
- 2012, Listopad3 - 0
- 2012, Październik3 - 0
- 2012, Wrzesień7 - 1
- 2012, Sierpień10 - 0
- 2012, Lipiec7 - 0
- 2012, Czerwiec9 - 0
- 2012, Maj7 - 2
- 2012, Kwiecień6 - 0
- 2012, Marzec9 - 0
- 2012, Luty5 - 1
- 2012, Styczeń7 - 0
- 2011, Grudzień6 - 1
- 2011, Listopad5 - 1
- 2011, Październik7 - 0
- 2011, Wrzesień10 - 0
- 2011, Sierpień15 - 2
- 2011, Lipiec8 - 5
- 2011, Czerwiec5 - 6
- 2011, Maj7 - 3
- 2011, Kwiecień3 - 1
- 2011, Marzec2 - 0
- 2011, Luty2 - 0
- 2011, Styczeń6 - 0
- 2010, Grudzień9 - 0
- 2010, Listopad3 - 5
- 2010, Październik10 - 6
- 2010, Wrzesień9 - 12
- 2010, Sierpień6 - 20
- 2010, Lipiec6 - 5
- 2010, Czerwiec5 - 2
- 2010, Maj10 - 16
- 2010, Kwiecień8 - 1
- 2010, Marzec12 - 7
- 2010, Luty8 - 1
- 2010, Styczeń11 - 32
- 2009, Grudzień7 - 0
- 2009, Listopad7 - 3
- 2009, Październik6 - 1
- 2009, Wrzesień7 - 4
- 2009, Sierpień14 - 1
- 2009, Lipiec9 - 3
- 2009, Czerwiec8 - 1
- 2009, Maj13 - 8
- 2009, Kwiecień5 - 0
- 2009, Marzec6 - 1
- 2009, Luty5 - 1
- 2009, Styczeń3 - 2
- 2008, Grudzień1 - 0
- 2008, Listopad5 - 0
- 2008, Październik6 - 0
- 2008, Wrzesień8 - 0
- 2008, Sierpień17 - 2
- 2008, Lipiec6 - 0
- 2008, Czerwiec7 - 0
- 2008, Maj6 - 0
- 2008, Kwiecień6 - 0
- 2008, Marzec3 - 0
- 2008, Luty5 - 0
- 2008, Styczeń4 - 0
Orientacja
Dystans całkowity: | 10513.92 km (w terenie 6220.00 km; 59.16%) |
Czas w ruchu: | 794:02 |
Średnia prędkość: | 13.20 km/h |
Maksymalna prędkość: | 65.90 km/h |
Suma podjazdów: | 96784 m |
Maks. tętno maksymalne: | 195 (108 %) |
Maks. tętno średnie: | 186 (103 %) |
Suma kalorii: | 654848 kcal |
Liczba aktywności: | 75 |
Średnio na aktywność: | 140.19 km i 10h 43m |
Więcej statystyk |
- DST 123.55km
- Teren 50.00km
- Czas 07:51
- VAVG 15.74km/h
- VMAX 56.40km/h
- Temperatura 25.0°C
- Kalorie 6158kcal
- Podjazdy 1331m
- Sprzęt Specialized Stumpjumper - SPRZEDANY!
- Aktywność Jazda na rowerze
Odyseja Ponidziańska dzień 1 – Pińczów
Sobota, 1 października 2011 · dodano: 05.10.2011 | Komentarze 0
Odyseja nigdy nie była maratonem gdzie zdobywałem liczące się punkty do Pucharu Polski, ale teraz po wprowadzeniu kategorii „solo”, nawet nie ma o co walczyć!
My trzymamy się z Karolem tradycji i startujemy w kategorii MM. Duże koło wymaga serwisu, więc niestety wybieram się na Specu.
Maraton zaczyna się katastrofalnie
Jeszcze przed pierwszym punktem PK12 gubię licznik! Wracam się i po około 10 minutach ZNAJDUJĘ! Dwunastka dla niektórych nie taka łatwa, bo pomimo naszej straty, w pobliżu punktu wciąż kręci się wielu zawodników nie mogących jej odnaleźć.
Pędzimy polami do PK11. Na asfaltowym skręcie, we Wrocieryzu, rozsypany piasek, duża prędkość, skręcam i leżę! Łokieć we krwi, plecak podarty, jestem lekko oszołomiony i zastanawiam się czy będę w stanie kontynuować jazdę. Zbieram się i biegnę do najbliższej chaty żeby wymyć rękę i ocenić straty. Mogę jechać dalej, straciliśmy kolejne 10 minut. Mija nas Paweł Brudło wytykając spacerowe tempo, ale moje morale jest już bardzo niskie, z łokcia kapie krew.
Dalej piękne PK2, dojazd w tumanach kurzu i pełnym słońcu od strony Przecławka. Wspinaczka wąwozem, Orkanów i od północy do PK3. Tutaj trochę tracimy gdy przedzieramy się do punktu z buta na azymut.
Przed PK4 łapię gumę!!! Zastanawiam się co jeszcze mnie spotka? Jaka siła koniecznie chce abym nie ukończył tego wyścigu? Kolejne 15 minut w plecy!!!
Asfaltowy przelot i PK1, bufet na którym zapominam uzupełnić wodę! Tego punktu bałem się najbardziej ponieważ jest najwcześniej zamykany (o 15.00). Na wszystkich poprzednich Odysejach polegliśmy właśnie na zamkniętych punktach, na które uparcie jechaliśmy! Tym razem priorytetem było – „nie damy się wywieźć na zamknięty punkt!” - i udało się!
Kolejne szybkie asfalty PK5 i PK6 (tu nietypowo jedziemy przez Malżyce i Kostrzeszyn)
PK8. Co mnie miało spotkać jeszcze? Może właśnie to! W Skotnikach zapatrzony w mapę wymuszam pierwszeństwo na skrzyżowaniu równorzędnym i samochód z prawej z piskiem opon zatrzymuje się w niewielkiej odległości ode mnie. Uff, żyję! Wymachuję ręką przepraszam i lecimy dalej. Kończy mi się picie, a sklepu nie widać i mało mamy czasu żeby o nim myśleć. Wyłudzam kilka kropli do bukłaka od sympatycznej pani na punkcie.
PK9, Na szutrowym zjeździe z Winiar Karol łapie gumę – 10minut w plecy!!! Po zaliczeniu punktu nie wytrzymuję i staję w Gackach na piwo! Mamy tylko 2h do zamknięcia mety i ostatnie 4 punkty do zaliczenia.
PK7 w pięknym wąwozie, PK10 atakujemy od południa dzięki czemu zaliczmy cudne podejście szczęśliwie wydeptane przez wcześniejszych zawodników. Zostaje nam 1h i 5min, jeśli nic się nie wydarzy, to zaliczymy komplet i zmieścimy się w czasie!
PK13 i PK14 na szczęście łatwe, choć ten ostatni mocno piaszczysty. 22minuty do zamknięcia mety – damy radę!
META – 7:51:15, Kara - 00:00:00
Na Odyseję jeździmy od Zagnańska w 2008 roku, jeszcze nigdy nie udało nam się zaliczyć wszystkich punktów pierwszego dnia. Dzisiaj pomimo tylu przeciwności daliśmy radę. Na poszukiwaniu licznika, wywrotce i dwóch gumach straciliśmy przynajmniej 40minut! Dawałoby to nam tak okolice 5-6 miejsca! Jesteśmy na 12, a i tak rozpiera nas duma!
WIELKIE DZIĘKI KAROL!
- DST 215.14km
- Teren 40.00km
- Czas 12:35
- VAVG 17.10km/h
- VMAX 44.50km/h
- Temperatura 22.0°C
- HRmax 186 (103%)
- HRavg 158 ( 87%)
- Kalorie 10460kcal
- Podjazdy 1294m
- Sprzęt Intense Spider 29
- Aktywność Jazda na rowerze
Jesienne Trudy - Szosowy Maraton na Orientację
Sobota, 24 września 2011 · dodano: 28.09.2011 | Komentarze 0
80% trasy to asfalt, ani razu nie skorzystałem z linijki, ani razu nie spojrzałem na kompas – czy to jeszcze zawody na orientację? Punkty nieciekawe, rozstawione według klucza – łatwy dojazd samochodem, punkt przy szosie lub najdalej kilometr od szosy szutrówką.
Wielka szkoda, bo teren sprzyjał ciekawym miejscom.
Jedyną atrakcją maratonu był wybór wariantu (i tutaj poległem) oraz standardowo nieaktualna mapa 1:100 000.
Jako pierwszy punkt wybierałem PK6 i żeby złapać klimat utopiłem rower w zaoranym polu. Napęd zaczął skrzypieć i ciężko chodzić, co poczułem bardzo wyraźnie gdy wyprzedzali mnie potem wszyscy na długich asfaltowych przelotach.
Ale nie narzekając dłużej - ujechałem się jak pies, po długiej chorobie mięśnie z jesiennym trudem przyzwyczajają się do takiego wysiłku. Przeżyłem też cudowny popas na rżysku w pełnym słońcu z dużym browarkiem, kanapką i kiełbasą w ręku (pozdrowienia dla pana traktorzysty!).
- DST 177.95km
- Teren 107.00km
- Czas 14:26
- VAVG 12.33km/h
- VMAX 61.80km/h
- Temperatura 24.0°C
- HRmax 181 (100%)
- HRavg 145 ( 80%)
- Kalorie 10494kcal
- Podjazdy 2609m
- Sprzęt Intense Spider 29
- Aktywność Jazda na rowerze
Izerska Zarąbista Wyrypa – Zaręba 2011
Sobota, 20 sierpnia 2011 · dodano: 24.08.2011 | Komentarze 2
Oprócz GENIALNEGO maratonu, znalazłem jedno z najbardziej niesamowitych miejsc w naszym kraju.
W miesiącu masowych ślubów znalezienie noclegu dla rodziny graniczy z cudem. Lubań cały przeczesałem i nic, wreszcie natknąłem się na Farmę na Rozdrożu. Serdecznie wszystkim polecam! Rodzina, która prowadzi to miejsce, stwarza niesamowitą atmosferę, już po kilku chwilach czuliśmy się jakbyśmy mieszkali u najbliższych!
Farma znajduje się w Mikułowej więc czeka mnie jeszcze po 10km dojazdówki w obie strony. Po ubiegłym roku, wiem jednak że nic mnie nie zaskoczy, ani pogoda ani ilość przewyższeń.
Na początku, jak większość wybieram pętlę zachodnią, a na niej kierunek południowy:
W08: Miłe błotko, Paweł Brudło w zasięgu wzroku, nie może być lepiej!
W10: Jeszcze większe błotko, pierwsza gleba z małymi obrażeniami.
W11: Pierwszy lekki zjazd
W13: Jakby nie ta droga na mapie ale z zarośli wyłania się znowu Paweł i wskazuje właściwą ścieżkę.
W14: Lekko przestrzeliłem na południe, odrobinę z buta i już znajduje słupki graniczne.
W12: Piękny zjazd po czeskiej stronie, nie ryzykuję granicznego ścinania na azymut i wybieram pewną drogę przez Bierną.
W09: Jadę od południa, a punkt świeci z daleka bardzo widoczny. Zatem nie błądzę, tylko krótka biego-wspinaczka i przecinam kartę. W drodze do W07 spotykam pierwszego zawodnika robiącego tę pętlę w odwrotnym kierunku. Wynika, że jestem trochę z tylu ale nie za wiele, o ile oczywiście druga część ma podobną skalę trudności.
W07: Popas
W06: Niebieskim i przy torach, tak jak wszyscy. Punkt opisany jako zachodni brzeg stawu, a wg mnie był to brzeg północny (zresztą to bez znaczenia, bo i tak przez 10 minut szukałem punktu na wschodnim brzegu!!!)
W04: Zaliczam piękny polny skrócik w Jerzmankach, a w Gozdaninie nie jako pierwszy wjeżdżam komuś na podwórko.
W03: Troszkę się bałem leśnych dróżek na północ od W04, trasa okazała się być twarda i banalnie prosta. W Białogórze pozdrawia mnie chłop: „Panie, chyba Pan zabłądził, tu koniec świata jest!”. Zostawiam rower na dole i dla sportu wbiegam na szczyt grodziska.
W01: Pierwszy poważny błąd. Zasugerowany przejezdnością szlaku, wyjeżdżam za mocno na północ. Na punkt znowu wbiegam (dla sportu).
W02: Jest łatwo
W05: Jest bardzo łatwo.
ZARĘBA Półmetek. Arek Zapotoczny informuje mnie, że jestem coś około 10 miejsca ale rzecz jasna trudno powiedzieć, bo pętle zachodnia i wschodnia nie są sobie równe. Jest godzina 13.30 czyli 6h 30min od startu, przyzwoicie! Na druga pętlę wyruszam o 13.50. Te tereny pamiętam z edycji 2010. Najpierw będą ostre góry, a potem już spokojniej.
E03: Wspinaczka, na asfalcie mijam zjeżdżającego do bazy Krzysztofa z OGR. On jest bardzo mocny i zawsze był przede mną, oznacza to tylko jedno, ta pętla jest znacznie trudniejsza. Na punkcie spotykam Łukasza Drażana i kogoś jeszcze. Najpierw myślę, że oni tez kończą tę pętle, po chwili okazuje się, że ją zaczynają, tak samo jak ja.
E06: Punkt pięknie położony. Rower na rżysku a ja biegnę z buta.
E13: Znam tę górkę nad Miłoszowem doskonale! Rok temu niedaleko mieszkałem. Jestem przygotowany psychicznie na wspinaczkę. Już, już chciałem zejść i pchać ten rower, kiedy wstyd patrzących turystów wlał we mnie dodatkowe siły. Ja już zjeżdżam (62km/h), Łukasz dopiero podjeżdża, jego partner sporo w tyle.
E10: Nie wygłupiam się i jadę asfaltem przez Czochę.
E14: Na punkcie znowu spotykamy się z Łukaszem
E12: Łukasz jedzie do E09, ja dla odmiany wybieram E12, przyczyną rzecz jasna jest lekki niepokój związany z nieczynnym mostem na E11 i chęć zaliczania go bezpiecznie od wschodu.
E09: Punkt żywieniowy powoli się zwija. Pani tak długo każe czekać na wodę, że kupuję czeskie piwo. Wypijam duszkiem i wstępują we mnie nowe siły!
E11: Obawy mostowe jak przypuszczałem były nieuzasadnione. Mostek choć w postaci szkieletowej, to jednak do przejścia od zachodu. Organizatorzy zapewne by uprzedzili o jego nieprzejezdności. Tu mam w plecy z tym wariantem, bo jednak kółko spore zrobiłem
E08: Szlak trudno przejezdny. Łukasz znowu jest z przodu i pomaga mi znaleźć punkt.
E04: Piwo przestaje działać i zaczyna mi odcinać prąd. Średnia prędkość dramatycznie spada, a i czasu coraz mniej. Modlę się tylko żeby na OS trafić przed zachodem słońca, bo tam zgromadzonych jest aż pięć punktów kontrolnych! Ostatnie dwa zamierzam odpuścić i gnać asfaltem do mety. Tuż przed punktem spotykam trójkę zawodników z Krzysztofem Wiktorowskim na czele. To spora niespodzianka, on ma prawdopodobnie 9 punktów przed sobą i nie ma szans na zaliczenie ich wszystkich w tak krótkim czasie!
E02: 2 batony i dużo picia, odżywam. Jest OS, a słońce wciąż na niebie!
OS1: znaleziony
OS2: Łukasz na mnie czeka. Zgubił licznik, a jazda OS-a bez niego nie jest łatwa!
OS3: znaleziony
E05: już bez kończenia pełnej trasy OSa, na skróty do szosy i na punkt. Łukasz namawia mnie na zaliczanie ostatnich dwóch punktów. Są aż dwie godziny do zamknięcia mety ale robi się ciemno i chłodno. Daje się namówić ale kawałek dalej pękam i wracam do pierwotnego planu – zjeżdżam asfaltem do mety. Jest jeszcze kawał drogi a, ja już nie mam pary!
Asfaltem zjeżdżam do Olszyny – może 4minuty mi to zajęło! Mam olśnienie - to była by głupota nie pojechać przynajmniej do punktu E01, jest przecież po drodze na metę! Droga będzie taka sama, tyle że z odrobina odcinków szutrowych i leśnych.
E01: Przelatuje zatem Olszynę i kieruję się dalej asfaltem do Grodnicy. Stąd do punktu E07 mam najwyżej 10min drogi, mimo to strach przed NKL jest silniejszy, skręcam na Kościelniki i kieruję się w stronę E01. W Kościelnikach błyskotliwie trafiam na kładkę i jestem już po drugiej stronie Kwisy. Przez chwilę panikuję nie mogąc odnaleźć właściwej szutrowej drogi. Dwa razy wjeżdżam komuś na podwórko. W końcu JEST! Odmierzam odległość i bezbłędnie trafiam na punkt.
Meta: 27 minut przed czasem. Punkt E07 zapewne zaliczyłbym nawet pieszo ale nie ma co rozpaczać. Łukasz przyjeżdża równo ze mną z zaliczonym kompletem. Jestem na 10 miejscu!!! Niewiarygodny wynik. Nawet z kompletem punktów zająłbym tą samą pozycję.
Na koniec jeszcze 10km z powrotem do Mikułowej i picie Browaru z Lwówka Śląskiego (najstarszy browar w Polsce 1209r) do 2 rano z Gospodarzami! Pyszności!
Genialny maraton! Będę na nim zawsze!
- DST 164.00km
- Teren 140.00km
- Czas 11:47
- VAVG 13.92km/h
- VMAX 41.30km/h
- Temperatura 16.0°C
- Kalorie 3897kcal
- Podjazdy 815m
- Sprzęt Intense Spider 29
- Aktywność Jazda na rowerze
Wielkopolska Szybka Setka - Pobiedziska
Sobota, 16 lipca 2011 · dodano: 18.07.2011 | Komentarze 3
Chyba jeden z moich ulubionych maratonów na orientację. Rok temu jechałem z Danielem P. i ukończyliśmy bez jednego punktu, cel na ten rok to zaliczenie wszystkich punktów. Jadę z Karolem, który debiutuje w nocnych startach. Tym razem organizatorzy przygotowali nam stosunkowo łatwe punkty (przynajmniej te na północ od trasy nr 5), doskonała pogoda na rower i dodatkowo księżyc dający sporo światła w nocy. Obowiązkowe PK10 na starcie, niejako narzuca wariant.
My jedziemy tak:
PK6 – niestety nie najkrótsza drogą, tylko przez Tarnowo i Gwiazdowo
PK1 – znowu naokoło przez Sarbinowo
PK20 – źle! Trzeba było najpierw zaliczać PK16 krótszą droga przez Biskupice!
PK16, PK13
PK21 – tutaj pięknie, najkrótszy wariant, bez użycia żółtego szlaku pieszego
PK17 – lekka zmyłka z czerwonym szlakiem pieszym, który został mocno zmieniony!
PK14 – Karol łapie gumę i zaczyna świtać
PK22
PK15 – pomoc kolegów z trasy pieszej
PK18 – piękny skrót w linii prostej przez bagienne łąki
PK12, PK27, PK24, PK26, PK23,
PK25 – a przy punkcie rosły takie kanie!!!!!
PK19, PK11
PK9 – ja łapię gumę i orientację w terenie. Punkt znajduje Karol.
PK3
PK5 – chyba niepotrzebnie dookoła przez Zbierkowice (strach przed rzeczką i bagnami na mapie)
PK7, PK8, PK4
PK1 –Na przelocie z PK4 do PK1 odcina mi prąd. Na gwałt ładuję w siebie batony ale jest już za późno. 30minut poszukiwań punktu, na szczęście owocnych. Zdecydowanie najtrudniejszy punkt z uwagi na wydeptanie terenu przez puszczoną tutaj na początek trasę R-100
Zaliczone wszystkie punkty (cel osiągnięty!), 164km trasy w czasie poniżej 12 godzin. Zajęliśmy 13 12 miejsce. Duża radocha!
- DST 166.00km
- Teren 100.00km
- Czas 11:06
- VAVG 14.95km/h
- VMAX 42.10km/h
- Temperatura 15.0°C
- HRmax 178 ( 98%)
- HRavg 150 ( 83%)
- Kalorie 9727kcal
- Podjazdy 963m
- Sprzęt Intense Spider 29
- Aktywność Jazda na rowerze
Azymut na Więcbork
Sobota, 2 lipca 2011 · dodano: 08.07.2011 | Komentarze 0
Świetne wyniki Malwiny na egzaminie do liceum i 30 czerwca jedziemy na Opener, na obiecany Coldplay. Ja przy okazji zaliczam świetny koncert Contemporary Noise Sextet. Telimena wspaniale bawi sie na płycie lotniska.
W piątek przejazd do Więcborka. Załamanie pogody, robi sie zimno i mokro. Pada bez przerwy aż do startu w sobotę o 17.40
No to wreszcie jechałem całą noc, bez rozpieszczania jak na Grassorze. Z początku wydawało się, że 7-8 godzin wystarczy na cały maraton, aż przyszedł punkt przedostatni (PK20) gdzie spędziłem chyba z 1,5 godziny.
Pada, jest stosunkowo zimno, nic się ponadto nie dzieje aż do PK10. Tam spotykam Piotra i Michała, obaj pompują koła. 3 rowerzystów – 5 flaków, tak wyglądał przejazd przy płocie cmentarza! Ostrzeżony znajduję punk na piechotę i dalej jedziemy we trójkę. Dwa punkty dalej zostajemy już tylko we dwóch: ja i Michał. Piotr ma kłopoty z kołem i musi co chwila dopompowywać. Michał, to zawodnik z czołówki i po kilku godzinach jest mi bardzo trudno utrzymać jego tempo. Pomimo tego, czeka na mnie, i tak jedziemy razem aż do przedostatniego punktu – PK20. Punktu szukamy we trzech, z zawodnikiem spotkanym wcześniej na PK5 (to chyba niesamowicie mocny Tomasz Konieczny). Punktu nie ma, wielokrotnie przeczesujemy okoliczny las w poszukiwaniu świerka. Wymyślam jakąś totalną głupotę, że jesteśmy 500m za bardzo na południe, jedziemy zatem na północ, tracimy czas. Wreszcie rozdzielamy się i szukamy na własną rękę. Po wielu minutach (a może godzinach) spostrzegam, że zostałem sam! Pojawia się człowiek z trasy pieszej, wołam do niego, żeby szukał gdzie indziej, bo ten teren przeczesałem. Po chwili dobiega mnie wołanie – jest punkt! Wg mnie, źle naniesiony na mapę, za bardzo na wschód. Zaczyna świtać, już zupełnie spokojnie zaliczam ostatni PK1 i udaje się na metę. Ląduję o godzinie 4.45, jestem dziewiąty. NOT BAD!
- DST 275.67km
- Teren 100.00km
- Czas 18:57
- VAVG 14.55km/h
- VMAX 49.70km/h
- Temperatura 15.0°C
- HRmax 179 ( 99%)
- HRavg 136 ( 75%)
- Kalorie 17128kcal
- Podjazdy 1849m
- Sprzęt Intense Spider 29
- Aktywność Jazda na rowerze
Grassor w Szwecji
Sobota, 25 czerwca 2011 · dodano: 29.06.2011 | Komentarze 4
Rok temu byłem pierwszy raz na Grassorze i wracając na metę, powtarzałem sobie - nigdy wiecej! Oczywiście z wielkim zapałem wybrałem sie w tym roku i zapewne wybiorę się w następnych!
W 2010 zaliczyłem tylko 9PK, plan minimum na ten rok był 11PK. Zrobiłem 12, więc powinienem być zadowolony ale rzecz jasna nie jestem! Po wynikach widać wyraźnie, że punkty znacznie łatwiejsze niż rok temu!
Po pierwsze w przyszłym roku kończę z asekurancką polityką, kimania 4h nocą w ciepłym wyrku (bo i tak oka nie zmrużyłem, a kilka PK przepadło). Polityka ta wymaga określonego kierunku jazdy od startu, tak żeby około 24 lub 1 wylądować na kwaterze. To w tym roku przyniosło niekorzystne skutki (zacząłem od PK8 zamiast jak większość od PK9). Nawigacyjnie byłbym zadowolony gdyby nie pierwszy poranny punkt - PK13 którego nie znalazłem. Bardzo proszę o informację gdzie on sie znajdował, bo męczy mnie to po dziś dzień!!!
Mój przelot:
PK8 - 3 podejścia do jaru, jakieś 20min w plecy
PK2 - na czysto, choć niebieskim szlakiem prze pola i chaszcze
PK1 - na czysto (jestem dumny)
PK4 - na czysto
PK11 - na czysto (drogę zagrodził sadownik, więc wolno przez uprawne pole)
PK3 - o jeden most za blisko (max 10min w plecy)
PK18 - na czysto
PK15 - ten punkt zaliczałem już nocą. Twardy orzech, zawziąłem się. Stał się jednak banalny gdy zmieniłem sposób poszukiwań ze "skraj lasu" na "ok. 5m. od drogi"!
KIMANIE
PK13 nieznaleziony
PK9 - na czysto
PK5 - na czysto
PK6 - banalny
PK7 - na czysto
- DST 172.81km
- Teren 100.00km
- Czas 09:54
- VAVG 17.46km/h
- VMAX 43.02km/h
- Temperatura 20.0°C
- HRmax 173 ( 96%)
- HRavg 148 ( 82%)
- Kalorie 10024kcal
- Podjazdy 878m
- Sprzęt Specialized Stumpjumper - SPRZEDANY!
- Aktywność Jazda na rowerze
Bikeorient - Spała 2011
Sobota, 18 czerwca 2011 · dodano: 20.06.2011 | Komentarze 0
Utworzenie w Spalskim Parku Krajobrazowym stałych punktów na orientację uwarzam za pomysł fenomenalny!!! Skoordynowanie tego z wydaniem mapy, uzyskanie zgody i umieszczenie punktów w terenie i wreszcie zorganizowaniem zawodów Bikeorient jako inaugurację przedsięwzięcia, to Mistrzostwo Świata! Wielki szacunek za pomysłowość, ciężką pracę i wdrożenie tego planu w życie w sposób perfekcyjny!
Będę promował ile się da wśród dorosłych, młodzieży i dzieci!
Cudownie świeża i czytelna mapa nie dawała odpowiedzi tylko na jedno pytanie - który wariant wybrać??? Po ilości przejechanych kilometrów i braku dwóch punktów na mecie, wnioskuję, że wybrałem ten nieoptymalny. Jechało mi się znakomicie. Przeżyłem zwycięską walkę ze sobą, jak na 45min przed zamknięciem trasy przejeżdżałem obok mety gnając do ostatniego punktu (PK11). Nie uległem pokusie zimnego piwka, nie poddałem się i zaliczywszy punkt dotarłem na metę na 6 min przed końcem.
Chyba będzie pierwsza dwudziestka, co jest moim najlepszym wynikiem w historii startów na Bikeoriencie.
- DST 247.78km
- Teren 200.00km
- Czas 16:43
- VAVG 14.82km/h
- VMAX 39.30km/h
- Temperatura 22.0°C
- HRmax 138 ( 76%)
- HRavg 169 ( 93%)
- Kalorie 10209kcal
- Podjazdy 894m
- Sprzęt Intense Spider 29
- Aktywność Jazda na rowerze
Krwawa Pętla Zaciśnięta!
Sobota, 11 czerwca 2011 · dodano: 13.06.2011 | Komentarze 2
Kiedy dokładnie rok temu zrobiłem nieudane podejście do Krwawej Pętli , po przejechaniu 180km w 30 stopniowym upale, powiedziałem sobie – nigdy więcej! Gdy w tym roku po Waypointrace zobaczyłem inicjatywę Otwockiej Grupy Rowerowej, przejechania pętli w postaci swoistego maratonu na orientację, wiedziałem, że muszę spróbować raz jeszcze.
Nieformalny charakter maratonu bardzo mi odpowiada, żadnej presji na wynik, po prostu każdy jedzie swoje. Znakomity pomysł z Punktami Kontrolnymi, dodanymi bardziej dla smaczku i stworzenia klimatu, niż faktycznej weryfikacji przejazdu trasy. Każdy kto o 6 rano stawił się na Dąbrowieckiej Górze koło Otwocka, miał tylko jeden cel – maksymalnie wiernie po szlaku przejechać Warszawską Obwodnicę Turystyczną.
Na start przyjeżdżam w ostatniej chwili, odprawa techniczna już się zaczęła. Karta kontrolna wygląda następująco:
Należy odnaleźć punkt charakterystyczny na trasie i odpowiedzieć na pytanie zadane w formularzu.
Wyruszam ostatni około 6.15. Nauczony zeszłorocznym doświadczeniem, jadę szlak lewoskrętnie, aby trudny, leśny i kręty odcinek Otwocki robić na początku.
PK12 zaliczam około 8.00, jadę powoli, mało snu, wczesna pora i dłuuugi dzień na rowerze przede mną.
PK11 w Ząbkach o mały włos nie przejechałem bez uwiecznienia.
Zaraz potem wylęgarnia komarów za Zielonką.
PK10 Równe 4 godziny na trasie, 62km
PK9 (5h 35min, 87km) W lasach Chotomowskich trochę błądzę ale raczej nadkładam trasę niż skracam…
W Trzcianach nad jeziorkiem wyprzedzam chłopaków z Waypoint Teamu. Mają urwana przerzutkę. Pomimo tego ukończą trasę przede mną!
PK8 (6h 50min, 104km) krótki popas nad Wisłą, rozpoczynam przeprawę przez Kampinos. Ten odcinek trasy znam najlepiej. Wybieram wariant szlakami pieszymi najpierw zielonym, potem żółtym, a następnie niebieskim do Zaborowa.
PK7 (7h 50min, 120km) zmieniam szlak zielony na żółty. W połowie żółtego szlaku mijam kilkuosobową grupkę, która zdecydowała się na wariant prawoskrętny. Mam 130km na liczniku, zakładając że to ja mam za sobą trudniejszy odcinek trasy wygląda na to ze chłopaki są mocno w tyle. Jak się okaże tylko jeden z nich ukończy trasę (o 4 rano!!!)
PK6 (9h 10min, 140km) Leszno. Robię sobie dłuższy postój. Jestem głodny, skończyło mi się picie w bukłaku i mocno bolą mnie plecy. W sklepiku wypijam pół piwka, które nieoczekiwanie stawia mnie na nogi (zawsze wierzyłem w ten napój!). Kilka telefonów, że żyję i dalej w drogę. Mam mylne poczucie, że teraz to już z górki, że już mało zostało. Na punkcie spotykam Waypointów, przerzutka skrócona, tempo mają niesamowite!
PK5 (10h 40min, 160km) Przyjemny przelot na otwartej przestrzeni. Szutry i asfalty przy idealnej pogodzie. Prawie relaks!
PK4. (11h 42min, 176km) W Brwinowie kolejny raz wyprzedzam chłopaków, którzy uzupełniają płyny w sklepie. Przed punktem dochodzą mnie i wiatę z siedmioma podporami podziwiamy razem.
PK3 (13h 00min, 195km) 2,5 km odcinek za Magdalenką to prawdziwy koszmar. Piaszczysta droga rozjeżdżona końskimi kopytami bez żadnego pobocza, najgorsze wspomnienia. PK3 przejechałem (to jedyny punkt bez oryginalnego zdjęcia. (Znak drogowy był znacznie wcześniej niż oznaczenie na mapie).
PK2 (14h 30min, 215km) Trochę się naszukałem tego Trafo! Robi się ciemno i chłodno. Zakładam czołówkę, oświetlenie i lekką kurtkę przeciwwiatrową.
PK1 (15h 40min, 230km) Gdzieś w lesie znowu spotykam Waypointów dłubiących przy rowerze. Daję im zipa, którego przypadkowo miałem w plecaku i jadę dalej. Po chwili już mnie wyprzedzają. Z utęsknieniem wypatruje Góry Kalwarii! Wreszcie jest! W tym momencie pada mi bateria w Garminie. Przejeżdżam przez most i widzę czerwone światełka umykające na wale.
META (16h 38min, 248km) Bez Garmina, w ciemnościach, nie znajduję odbicia w Otwocku Wielkim i jadę trasa 802 do skrętu na Janów. Dalej już prosto do upragnionej mety. W Janowie żarłoczny pies przyprawia mnie o palpitację i wielki przypływ mocy. Na szczęście nie gryzł, ścierwo! Na mecie okazuje się, że jestem oszukańczo przed chłopakami z uwagi na powyższy skrót który poczyniłem. Koledzy, proszę o wybaczenie i ustępuję miejsca rzecz jasna.
Na mecie czeka już na mnie niezastąpiona Magda z Malwinką i Telimeną. Wypijam dwa szybkie pyszne, zimniutkie, wytęsknione browary, by potem przez pół godziny szukać śruby do wieszaka rowerowego montowanego na haku. W szukaniu dzielnie pomaga mi Leoheart (wielkie dięki!!!) pojąc Magdę kawą żeby nie zasnęła. Wreszcie Magda bierze się za szukanie i znajduje śrubę, dokładnie tam gdzie powinna być i była od początku – w kieszeni w samochodzie. Po 250km w siodle można mi to wybaczyć. Na ognisko i kiełbaski przygotowane przez OGR nie mam już sił. Wracam by w spokoju umierać całą niedzielę.
- DST 141.00km
- Teren 41.00km
- Czas 07:57
- VAVG 17.74km/h
- VMAX 57.90km/h
- Temperatura 30.0°C
- HRmax 195 (108%)
- HRavg 160 ( 88%)
- Kalorie 7500kcal
- Podjazdy 874m
- Sprzęt Intense Spider 29
- Aktywność Jazda na rowerze
Złoto dla Zuchwałych - Unisław
Sobota, 4 czerwca 2011 · dodano: 09.06.2011 | Komentarze 0
Najpierw mapa – ktoś szepnął, że to 1:100tys, ale po dwóch błędnych skrętach, koryguje ją na 1:80 tys.
Miało być 170km w upale. Zaczynam więc od lasów, żeby nie umrzeć od słońca i ewentualnie nie zostawiać sobie leśnych punktów jak się ściemni (limit czasu to 22.00). Szosowy maraton na fullu 29” to średni pomysł, ale nigdy nie byłem pierwszy i nie zamierzam o to walczyć :-)
Pierwsze dwa punkty jadę jeszcze wg złej skali ale i tak zaliczam je razem z Pawłem Brudło. Pokazuje komuś PK10 i potem fatalnie błądzę przy strumieniu. Dużo tych starych wierzb, wreszcie tę właściwą wskazuje mi pan traktorzysta! Zjeżdżając z PK12 znowu spotykam Pawła, który za chwilę wyprzedza mnie na kolejnym długim przelocie do PK7. Zapewne spotkamy się dopiero na mecie. A jednak nie, na PK7 spotykam go znowu już z licznym towarzystwem. Odbijamy punkt i rozjeżdżamy się każdy jakoś inaczej chociaż droga niby jedna. PK9 próbuję zaliczać nietypowo… wjeżdżam zatem komuś do ogródka, niestety dalej drogi już nie ma. Tutaj chyba straciłem najwięcej.
Ciekawy mam przelot do PK5, jadę górą żeby ominąć Trzęsacz i nie wjeżdżać na skarpę. Na długim odsłoniętym odcinku łapią mnie skurcze, najpierw jedna noga, później druga. Zapomniałem o regularnym popijaniu i odżywianiu. Zjeżdżam za Trzęsaczem, Skarpa jednak mnie nie ominie, bo muszę na nią wejść żeby zaliczyć PK5. To punkt, którego podobno nie znalazł Daniel Śmieja.
Dalej łatwo do PK13, tam spotykam chyba Tomasza Zadwornego, który wskazuje mi punkt. Staram się później widzieć jego plecy ale moc spada i nie daję rady.
Gdy przecinam krajową jedynkę, Z PK2 wraca Paweł z dwoma kompanami. Sugeruje mi dojazd asfaltem, tak jak planowałem. Na PK2 lekki galimatias w związku z przesunięciem punktu i grubą kropą na mapie, którą nie wiadomo jak interpretować. Punkt znajduję całkiem przypadkowo, łut szczęścia!
W połowie drogi do PK3 wylewam sobie na głowę resztkę wody, kończy tez mi się picie w bukłaku. Pomimo niesłabnącego upału postanawiam nie zatrzymywać się w sklepie i dojechać na tabletkach enervita. Przed PK4 znowu dopada mnie trójka z Pawłem na czele, tyle że oni zmierzają już na metę bo wcześniej zaliczyli PK8. Mają niesamowite tempo pociągu pospiesznego.
Powrót do Starogrodu i częściowy zjazd ze skarpy (w końcu przydał się full!!!) Ostatnie PK8 trafione bezbłędnie i mozolny powrót na metę. Przed samym Unisławiem przytomnie skracam drogę wąwozem przy cmentarzu.
Na mecie umieram, ożywia mnie dopiero informacja, że prawdopodobnie zająłem 10 miejsce!
PS: wg właśnie ogłoszonych wyników (trochę niepoukładanych), wnioskuję że jestem 9!!!
- DST 123.00km
- Teren 50.00km
- Czas 06:22
- VAVG 19.32km/h
- VMAX 38.60km/h
- Temperatura 15.0°C
- HRmax 186 (103%)
- HRavg 165 ( 91%)
- Kalorie 6103kcal
- Podjazdy 411m
- Sprzęt Specialized Stumpjumper - SPRZEDANY!
- Aktywność Jazda na rowerze
Waypointrace 2011 - komplet bez Bonusa
Sobota, 28 maja 2011 · dodano: 29.05.2011 | Komentarze 0
Komplet punktów (bez bonusowego) w optymalnym wariancie. Jestem zadowolony choć nie obyło się bez błędów.
Tutaj serce zawsze mocniej bije! Tereny znajome, dwie ostatnie edycje z kompletem punktów i miejscem w piętnastce. Człowiek coraz starszy, a coraz głupszy – dlaczego myślę, że w tym roku powinno mi pójść lepiej niż w poprzednich?
Kolejność zaliczania miałem chyba taką samą jak większość. Może poza jednym punktem gdy po PK8 robiłem PK9, a dopiero potem PK12, PK10, PK11, PK13 i PK1. Zostawienie PK13 na koniec - czy to błąd czy nie błąd? Nie wiem, odległości wyglądają podobnie.
Z ciekawostek:
– ten strach przed wjechaniem rowerem na szosę krakowską i katowicką. Podświadomie czułem się jakbym łamał regulamin, chociaż nic w nim na ten temat nie było.
- Wskazanie Piotrowi Buciakowi drogi na PK8 – bezcenne!
Na PK11 byłem 1h 30min przed końcem regulaminowego czasu i nie odważyłem się zaatakować bonusa. Ponieważ na metę wpadłem po 6h 22 min, to była dobra decyzja.
Organizatorzy przeszli samych siebie i to już po raz kolejny! Punkty dla odmiany lekko poukrywali, co przy mapie w skali 1:75 000, dawało już sporo do myślenia (czyt. błądzenia). Zaś wąwóz przy PK12, to już prawdziwa wisienka na torcie!
Dyskusja na temat „Być czy nie być w Pucharze Polski” moim zdaniem jest bezcelowa. Czy organizatorzy wydłużą trasę czy skrócą, czy ukryją punkty, czy postawią je na środku drogi, to naprawdę nie ma wpływu na jakość zawodów. To uczestnicy decydują jak będą się bawić! Czy rywalizują, czy też przyjechali dla zabawy. Brałem udział we wszystkich edycjach Waypointrace, z czego w pierwszej w kategorii Family. Na wszystkich bawiłem się tak samo znakomicie. W samej nazwie zawodów jest słowo „wyścig”, więc ścigam się, tak jak wszyscy na miarę swoich możliwości.
Wyniki: zająłem 16 miejsce czyli (podobnie jak na Dymnie) o jedną pozycję niżej niż rok temu. No cóż, jestem o rok starszy…
Trasa: